czwartek, 30 czerwca 2016

2. Shadow and memories

-Więc- powiedziała Kate przeglądając kartkę z informacjami które musimy ująć w naszej pracy.- od czego zaczynamy?
-Nie mam pojęcia- odpowiedziałam zmieszanym głosem przeglądając po raz drugi podręcznik.
-Nie możemy po prostu pobrać już gotowej prezentacji z internetu?- zapytała nagle podnosząc się z łóżka.
Zaśmiałam się na wcale nie głupi pomysł przyjaciółki.
-To by było zbyt proste.- odpowiedziałam sięgając po laptopa.- ale zawsze można spróbować- dodałam z uśmiechem. Twarz blondynki od razu się rozpromieniła.
-Nie żartuj sobie Johnson- warknęła podchodząc do mnie.- zrobimy to?- zapytała z nadzieją w głosie, a ja momentalnie zaczęłam się śmiać.
-Owszem- powiedziałam wpisując tytuł naszej prezentacji w Google.
-Ja cię kocham normalnie- pisnęła radośnie Kate widząc jak pierwsze pliki już się pobierają.
-Obiecaj mi coś- powiedziałam wstając i odkładając laptopa na biurko. Przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco i również wstała.
-Że będą to najlepsze ferie w naszym życiu.- zaśmiałam się oczekując odpowiedzi która była jak najbardziej przewidywalna.
-Obiecuję!- krzyknęła radośnie blondynka przytulając mnie. Obie zaczęłyśmy się jednocześnie śmiać wzmacniając uścisk.
Nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły, a w nich stanął Mike.
-Natalie- powiedział cicho wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi. Kucnęłam na dywanie na naprzeciwko niego chcąc dowiedzieć się o co chodzi.
-Chyba ktoś jest w kuchni- wyszeptał z przerażeniem w głosie. Zamarłam. Przysięgam na Boga, że nigdy w życiu nie czułam tego co w tym momencie.
-Jesteś pewien?- wydukałam chwytając dłoń brata. On lekko skinął głową na "tak".
-Natalie co się dzieje?- zapytała nerwowo Kate kucając obok nas. Moje dłonie zaczęły drżeć, a serce bić w nienormalnie szybkim tempie.
-Ktoś jest na dole- odpowiedziałam na pytanie przyjaciółki i powoli wstałam z miejsca.
-Co ty robisz?!- pisnęła nagle rzucając się za mną.
-Jakoś nie mam w planach zostać okradziona w tej jakże cudowny wieczór!- starałam się mówić jak najciszej jednak przez emocje jakie mną zawładnęły było to bardzo trudne.
-I jaki masz plan niby? Powiesz żeby sobie stąd poszedł?- zakpiła.
-Jeśli będzie taka potrzeba- odpowiedziałam wywracając oczami.
-Mike zostań z Kate- rozkazałam zanim opuściłam pokój.- i najlepiej zgaście światło i błagam, uspokójcie się - dodałam jeszcze i jak najciszej umiałam otworzyłam drzwi. W całym domu panowała całkowita ciemność. Robiłam małe, powolne kroki w kierunku schodów która na szczęście albo w obecnej sytuacji na nieszczęście znajdowały się na lewo od mojego pokoju. Przysięgam, że czułam się jak z jakiegoś horroru.
O mało nie pisnęłam kiedy usłyszałam czyjeś głosy i szmery dobiegające jak Mike powiedział- z kuchni.
Odgłosy zaczęły stawać się coraz wyraźniejsze, a ja całkiem spanikowałam i kucnęłam przy małym stoliku który znajdował się tuż przy barierkach od schodów. Miałam idealny widok na drzwi wejściowe i jak się dobrze przyjrzałam, kawałek salonu, niestety kuchnia była po prawej stronie od salonu czyli musiałabym zejść po schodach, a takiego zamiaru na chwilę obecną nie miałam. To może się wydawać dziwne, ale nie zachowywali się jak prawdziwi złodzieje.
-Chyba za dużo wypiłam- usłyszałam nagle, a moja szczęka dosłownie uderzyła o podłogę.
-Mamo!?- krzyknęłam bez zastanowienia i ruszyłam w kierunku schodów. Chciało mi się płakać i śmiać jednocześnie.
-Natalie, hej- wydukała całkowicie pijana. Przez ciemność jaka w dalszym ciągu panowała w domu nie mogłam zobaczyć jej twarzy, ale wiedziałam, że nie wygląda za dobrze.
-Mamo, czy ty płaczesz?- zapytałam zaniepokojona podchodząc do kobiety. Szybko zapaliłam małe światełka które znajdowały się pod kuchennymi szafkami i usiadłam na jednym z krzeseł przy blacie. Chwyciłam chudą dłoń mamy spoglądając na nią.
-To nic takiego- odparła wzruszając ramionami.
-Wiesz, że możesz mi powiedzieć prawda? Ten facet cię zranił, zrobił ci coś?- zaczęłam zadawać pytania, a w mojej głowie powstawały najgorsze scenariusze randki mojej mamy.
-Niee- zaśmiała się cicho.- to wszystko z mojej inicjatywy.- dodała uśmiechając się pod nosem. Nic nie odpowiedziałam starając się uporządkować natłok myśli. Zsunęłam się z wysokiego krzesła i również zachęciłam do tego mamę. Jest już dosyć późno i powinna się położyć, nie wspominając już o tym, że jest strasznie pijana.
Weszłyśmy powoli po schodach na górę od razu kierując się do sypialni mamy. Jak najciszej mogłam otworzyłam drzwi i poprowadziłam kobietę w stronę jej łóżka.
-Kocham cię- wyszeptałam i nie czekając na jej odpowiedź wyszłam z pokoju zmykając drzwi. Wpuściłam powoli powietrze z płuc starając się jakoś opanować. Nie zaprzeczę- było to cholernie trudne. Przegryzłam dolną wargę i kręcąc lekko głową na boki ruszyłam w kierunku swojego pokoju, gdzie pewnie Mike i Kate czekali na mnie zniecierpliwieni.
-Spokojnie, to była tylko ma..- urwałam widząc przerażoną minę przyjaciółki.
-Kate- wydukałam podchodząc do nich powoli.- co się stało?
-Patrz- powiedział Mike wskazując palcem na balkon. Mój wzrok powędrował w tamtym kierunku i w mgnieniu oka na mojej skórze pojawiły się gęsia skórka. Ktoś tam jest. Ktoś do cholery stoi na moim pieprzonym balkonie! Przełknęłam narastającą gule w gardle. Nagle cokolwiek to było- zniknęło.
-Co to do chuja było!- krzyknęła totalnie przerażona Kate. Miałam taki mętlik w głowie, że nawet nie zwróciłam jej uwagi, że przeklnęła przy moim bracie.
-Nie mam pojęcia- wyszeptałam podchodząc szybkim krokiem do szklanych drzwi. Jak najszybciej mogłam zasłoniłam rolety po czym przetarłam dłońmi twarz. Ten dzień to jakiś jeden pieprzony żart. 


To była zdecydowanie najgorsza noc w moim życiu. Czułam, że nadal ktoś tam jest i mnie obserwuje. Jedyne co było w stanie dodać mi jakiejkolwiek motywacji to myśl o tym, że już jutro rozpoczynają się ferie. Zaczęłam się nawet codziennie modlić, żeby wszystko się udało, żeby to były najlepsze dwa tygodnie mojego życia, żeby nic się nie spieprzyło.
-Ciężka noc Johnson?- usłyszałam za sobą jak zwykle radosny głos przyjaciela.
-I to nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałam zamykając szafkę i właśnie w tym momencie cały korytarz wypełnił głośny i jakże irytujący dźwięk dzwonka. Totalnie z brakiem jakichkolwiek chęci do pójścia na pierwszą lekcję usiadłam na podłodze opierając się plecami o inne szafki.
-Pomóż mi- jęknęłam do Jasona który dalej stał w tym samym miejscu. Nie minęło nawet dziesięć sekund, a na korytarzu nie było nikogo oprócz oczywiście mnie i bruneta.
-Chcesz gdzieś iść?- zapytał nagle siadając obok mnie. Nie powiem, najchętniej to bym poszła gdziekolwiek byle tu nie musieć siedzieć, ale już jutro zakończenie semestru i... walić to. 
-W sumie to tak- odpowiedziałam. Bez większego rozmyślania nad tym czy to na pewno aby jest dobry pomysł, wstałam z miejsca spoglądając na przyjaciela który również wykonał tą samą czynność co ja po czym razem skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

-Jak dawno tu nas nie było- powiedziałam wysiadając z samochodu. Zamknęłam drzwi od strony pasażera i rozejrzałam się dookoła. Znajdowaliśmy się właśnie w miejscu do którego przychodziliśmy codziennie jak byliśmy jeszcze dziećmi no i oczywiście mieszkaliśmy na obrzeżach Phoenix,a nie w centrum. Tak trudno mi uwierzyć w to jak ten czas szybko zleciał. Przecież co dopiero mieliśmy siedem lat, a teraz już prawie dziewiętnaście... za niedługo kończymy szkołę, potem studia, praca i te wszystkie "dorosłe rzeczy". Tak bardzo chciałabym mieć ciągle chociażby szesnaście lat, może to też dlatego, że w ogóle nie mam pojęcia jak moje życie dalej się potoczy, na jaki kierunek studiów pójdę czy uda mi się zdobyć dobry zawód i o Boże tak się boję... 
-Pamiętasz?- z rozmyśleń wyrwał mnie uradowany głos Jasona. Spojrzałam w miejsce na jakie wskazywał, a na moje usta od razu wkradł się ogromny uśmiech.

-To na pewno bezpieczne?- zapytałam Jasona nadal nie do końca przekonana jego "genialnym pomysłem". 
-Dla pewności- odrzekł chwytając w dłoń linę przywieszoną na grubej gałęzi drzewa.- ja spróbuję pierwszy. 
-Jason, a co jeśli lina się zerwie?- zapytałam spoglądając w górę. 
-Trudno- odpowiedział śmiejąc się i włożył jedną nogę w pętlę przewiązaną na dole liny. Kiedy chciał już odepchnąć się od ziemi...
-Nie.- zatrzymałam go.
-Nat, spokojnie- powiedział najwidoczniej już zirytowany moją troską o niego. Poprawiłam swoją wysoką kitkę i stanęłam naprzeciwko przyjaciela. Uniosłam prawą nogę do góry i położyłam obok Jasona. Po jego minie mogłam stwierdzić, że nie za bardzo wiedział co chcę zrobić, ale kiedy odbiłam się lekko od ziemi i zawisłam w powietrzu mocno trzymając się liny od razu zaczął się śmiać, ale bez żadnego sprzeciwu zrobił to samo co ja. Zaczęliśmy powoli kołysać się w prawo i lewo w celu rozbujania naszej nowej "huśtawki". 
-Obiecaj mi coś- powiedziałam nagle. Jason spojrzał na mnie zaciekawiony. 
-Ta huśtawka będzie nasza tajemnicą.

-Nie potrafiłam bym zapomnieć- odpowiedziałam, a uśmiech dalej nie schodził mi z twarzy.- ale wiedz, że nigdy ci nie wybaczę jednej rzeczy- dodałam przegryzając dolną wargę.
-Jakiej?- zapytał i niespodziewanie zrobił kilka kroków w moją stronę na co ja zrobiłam odruchowo dwa kroki do tyłu. Przysięgam, że jeszcze parę kroków, a zaraz wpadnę plecami na drzwi od auta. Atmosfera między nami było dosyć napięta i strasznie dziwna, nawet nie wiem jak to określić, ale wiem, że nie powinno tak być i muszę coś z tym zrobić.
-Stop- powiedziałam nagle opierając się o samochód. Jason zrobił jeden, mały krok w przód i tyle w sumie wystarczyło żeby znajdować się dosłownie naprzeciwko mnie. Nasze klatki piersiowe praktycznie się ze sobą stykały, a jego spojrzenie...Kurwa nie. 
-Jason- mruknęłam podnosząc lekko do góry głowę żeby chociażby utrzymać z nim kontakt wzrokowy podczas gdy wypowiem te cholerne słowa.
-Wiesz, że t-aak nie może być- wydukałam. Oczywiście mam nadzieję, że mnie rozumiecie, Jason jest  jedną z najważniejszych i najwspanialszych osób w moim życiu tak na marginesie- jest też cholernie przystojny i pod żadnym pozorem nie dopuszczam nawet myśli, że mogę go stracić... Moje ciało przeszły dreszcze kiedy tylko jego dłoń pogładziła delikatnie mój policzek. Nie, nie, nie, tak nie może być. 
-Przepraszam- wyszeptałam zdejmując dłoń chłopaka z mojego policzka. Brunet zrobił krok w tył dając mi tym samym możliwość otworzenia drzwi od pojazdu i zajęcia w nim wcześniejszego miejsca. Po paru sekundach chłopak również wsiadł do samochodu. Bez słowa odpalił silnik i ruszył w stronę zapewne mojego domu. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie mogłam za cholerę pozwolić im wypłynąć. Uspokój się Natalie, wszystko będzie okej. 

Zanim się obejrzałam byliśmy już pod moim domem. Nie byłam pewna czy wypowiedziane przeze mnie słowa na pożegnanie jakoś poprawią nasze humory, więc postanowiłam wysiąść z auta bez słowa.
       Czemu wszystko musi zaczynać się komplikować przez wyjazdem? 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz