czwartek, 30 czerwca 2016

2. Shadow and memories

-Więc- powiedziała Kate przeglądając kartkę z informacjami które musimy ująć w naszej pracy.- od czego zaczynamy?
-Nie mam pojęcia- odpowiedziałam zmieszanym głosem przeglądając po raz drugi podręcznik.
-Nie możemy po prostu pobrać już gotowej prezentacji z internetu?- zapytała nagle podnosząc się z łóżka.
Zaśmiałam się na wcale nie głupi pomysł przyjaciółki.
-To by było zbyt proste.- odpowiedziałam sięgając po laptopa.- ale zawsze można spróbować- dodałam z uśmiechem. Twarz blondynki od razu się rozpromieniła.
-Nie żartuj sobie Johnson- warknęła podchodząc do mnie.- zrobimy to?- zapytała z nadzieją w głosie, a ja momentalnie zaczęłam się śmiać.
-Owszem- powiedziałam wpisując tytuł naszej prezentacji w Google.
-Ja cię kocham normalnie- pisnęła radośnie Kate widząc jak pierwsze pliki już się pobierają.
-Obiecaj mi coś- powiedziałam wstając i odkładając laptopa na biurko. Przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco i również wstała.
-Że będą to najlepsze ferie w naszym życiu.- zaśmiałam się oczekując odpowiedzi która była jak najbardziej przewidywalna.
-Obiecuję!- krzyknęła radośnie blondynka przytulając mnie. Obie zaczęłyśmy się jednocześnie śmiać wzmacniając uścisk.
Nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły, a w nich stanął Mike.
-Natalie- powiedział cicho wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi. Kucnęłam na dywanie na naprzeciwko niego chcąc dowiedzieć się o co chodzi.
-Chyba ktoś jest w kuchni- wyszeptał z przerażeniem w głosie. Zamarłam. Przysięgam na Boga, że nigdy w życiu nie czułam tego co w tym momencie.
-Jesteś pewien?- wydukałam chwytając dłoń brata. On lekko skinął głową na "tak".
-Natalie co się dzieje?- zapytała nerwowo Kate kucając obok nas. Moje dłonie zaczęły drżeć, a serce bić w nienormalnie szybkim tempie.
-Ktoś jest na dole- odpowiedziałam na pytanie przyjaciółki i powoli wstałam z miejsca.
-Co ty robisz?!- pisnęła nagle rzucając się za mną.
-Jakoś nie mam w planach zostać okradziona w tej jakże cudowny wieczór!- starałam się mówić jak najciszej jednak przez emocje jakie mną zawładnęły było to bardzo trudne.
-I jaki masz plan niby? Powiesz żeby sobie stąd poszedł?- zakpiła.
-Jeśli będzie taka potrzeba- odpowiedziałam wywracając oczami.
-Mike zostań z Kate- rozkazałam zanim opuściłam pokój.- i najlepiej zgaście światło i błagam, uspokójcie się - dodałam jeszcze i jak najciszej umiałam otworzyłam drzwi. W całym domu panowała całkowita ciemność. Robiłam małe, powolne kroki w kierunku schodów która na szczęście albo w obecnej sytuacji na nieszczęście znajdowały się na lewo od mojego pokoju. Przysięgam, że czułam się jak z jakiegoś horroru.
O mało nie pisnęłam kiedy usłyszałam czyjeś głosy i szmery dobiegające jak Mike powiedział- z kuchni.
Odgłosy zaczęły stawać się coraz wyraźniejsze, a ja całkiem spanikowałam i kucnęłam przy małym stoliku który znajdował się tuż przy barierkach od schodów. Miałam idealny widok na drzwi wejściowe i jak się dobrze przyjrzałam, kawałek salonu, niestety kuchnia była po prawej stronie od salonu czyli musiałabym zejść po schodach, a takiego zamiaru na chwilę obecną nie miałam. To może się wydawać dziwne, ale nie zachowywali się jak prawdziwi złodzieje.
-Chyba za dużo wypiłam- usłyszałam nagle, a moja szczęka dosłownie uderzyła o podłogę.
-Mamo!?- krzyknęłam bez zastanowienia i ruszyłam w kierunku schodów. Chciało mi się płakać i śmiać jednocześnie.
-Natalie, hej- wydukała całkowicie pijana. Przez ciemność jaka w dalszym ciągu panowała w domu nie mogłam zobaczyć jej twarzy, ale wiedziałam, że nie wygląda za dobrze.
-Mamo, czy ty płaczesz?- zapytałam zaniepokojona podchodząc do kobiety. Szybko zapaliłam małe światełka które znajdowały się pod kuchennymi szafkami i usiadłam na jednym z krzeseł przy blacie. Chwyciłam chudą dłoń mamy spoglądając na nią.
-To nic takiego- odparła wzruszając ramionami.
-Wiesz, że możesz mi powiedzieć prawda? Ten facet cię zranił, zrobił ci coś?- zaczęłam zadawać pytania, a w mojej głowie powstawały najgorsze scenariusze randki mojej mamy.
-Niee- zaśmiała się cicho.- to wszystko z mojej inicjatywy.- dodała uśmiechając się pod nosem. Nic nie odpowiedziałam starając się uporządkować natłok myśli. Zsunęłam się z wysokiego krzesła i również zachęciłam do tego mamę. Jest już dosyć późno i powinna się położyć, nie wspominając już o tym, że jest strasznie pijana.
Weszłyśmy powoli po schodach na górę od razu kierując się do sypialni mamy. Jak najciszej mogłam otworzyłam drzwi i poprowadziłam kobietę w stronę jej łóżka.
-Kocham cię- wyszeptałam i nie czekając na jej odpowiedź wyszłam z pokoju zmykając drzwi. Wpuściłam powoli powietrze z płuc starając się jakoś opanować. Nie zaprzeczę- było to cholernie trudne. Przegryzłam dolną wargę i kręcąc lekko głową na boki ruszyłam w kierunku swojego pokoju, gdzie pewnie Mike i Kate czekali na mnie zniecierpliwieni.
-Spokojnie, to była tylko ma..- urwałam widząc przerażoną minę przyjaciółki.
-Kate- wydukałam podchodząc do nich powoli.- co się stało?
-Patrz- powiedział Mike wskazując palcem na balkon. Mój wzrok powędrował w tamtym kierunku i w mgnieniu oka na mojej skórze pojawiły się gęsia skórka. Ktoś tam jest. Ktoś do cholery stoi na moim pieprzonym balkonie! Przełknęłam narastającą gule w gardle. Nagle cokolwiek to było- zniknęło.
-Co to do chuja było!- krzyknęła totalnie przerażona Kate. Miałam taki mętlik w głowie, że nawet nie zwróciłam jej uwagi, że przeklnęła przy moim bracie.
-Nie mam pojęcia- wyszeptałam podchodząc szybkim krokiem do szklanych drzwi. Jak najszybciej mogłam zasłoniłam rolety po czym przetarłam dłońmi twarz. Ten dzień to jakiś jeden pieprzony żart. 


To była zdecydowanie najgorsza noc w moim życiu. Czułam, że nadal ktoś tam jest i mnie obserwuje. Jedyne co było w stanie dodać mi jakiejkolwiek motywacji to myśl o tym, że już jutro rozpoczynają się ferie. Zaczęłam się nawet codziennie modlić, żeby wszystko się udało, żeby to były najlepsze dwa tygodnie mojego życia, żeby nic się nie spieprzyło.
-Ciężka noc Johnson?- usłyszałam za sobą jak zwykle radosny głos przyjaciela.
-I to nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałam zamykając szafkę i właśnie w tym momencie cały korytarz wypełnił głośny i jakże irytujący dźwięk dzwonka. Totalnie z brakiem jakichkolwiek chęci do pójścia na pierwszą lekcję usiadłam na podłodze opierając się plecami o inne szafki.
-Pomóż mi- jęknęłam do Jasona który dalej stał w tym samym miejscu. Nie minęło nawet dziesięć sekund, a na korytarzu nie było nikogo oprócz oczywiście mnie i bruneta.
-Chcesz gdzieś iść?- zapytał nagle siadając obok mnie. Nie powiem, najchętniej to bym poszła gdziekolwiek byle tu nie musieć siedzieć, ale już jutro zakończenie semestru i... walić to. 
-W sumie to tak- odpowiedziałam. Bez większego rozmyślania nad tym czy to na pewno aby jest dobry pomysł, wstałam z miejsca spoglądając na przyjaciela który również wykonał tą samą czynność co ja po czym razem skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

-Jak dawno tu nas nie było- powiedziałam wysiadając z samochodu. Zamknęłam drzwi od strony pasażera i rozejrzałam się dookoła. Znajdowaliśmy się właśnie w miejscu do którego przychodziliśmy codziennie jak byliśmy jeszcze dziećmi no i oczywiście mieszkaliśmy na obrzeżach Phoenix,a nie w centrum. Tak trudno mi uwierzyć w to jak ten czas szybko zleciał. Przecież co dopiero mieliśmy siedem lat, a teraz już prawie dziewiętnaście... za niedługo kończymy szkołę, potem studia, praca i te wszystkie "dorosłe rzeczy". Tak bardzo chciałabym mieć ciągle chociażby szesnaście lat, może to też dlatego, że w ogóle nie mam pojęcia jak moje życie dalej się potoczy, na jaki kierunek studiów pójdę czy uda mi się zdobyć dobry zawód i o Boże tak się boję... 
-Pamiętasz?- z rozmyśleń wyrwał mnie uradowany głos Jasona. Spojrzałam w miejsce na jakie wskazywał, a na moje usta od razu wkradł się ogromny uśmiech.

-To na pewno bezpieczne?- zapytałam Jasona nadal nie do końca przekonana jego "genialnym pomysłem". 
-Dla pewności- odrzekł chwytając w dłoń linę przywieszoną na grubej gałęzi drzewa.- ja spróbuję pierwszy. 
-Jason, a co jeśli lina się zerwie?- zapytałam spoglądając w górę. 
-Trudno- odpowiedział śmiejąc się i włożył jedną nogę w pętlę przewiązaną na dole liny. Kiedy chciał już odepchnąć się od ziemi...
-Nie.- zatrzymałam go.
-Nat, spokojnie- powiedział najwidoczniej już zirytowany moją troską o niego. Poprawiłam swoją wysoką kitkę i stanęłam naprzeciwko przyjaciela. Uniosłam prawą nogę do góry i położyłam obok Jasona. Po jego minie mogłam stwierdzić, że nie za bardzo wiedział co chcę zrobić, ale kiedy odbiłam się lekko od ziemi i zawisłam w powietrzu mocno trzymając się liny od razu zaczął się śmiać, ale bez żadnego sprzeciwu zrobił to samo co ja. Zaczęliśmy powoli kołysać się w prawo i lewo w celu rozbujania naszej nowej "huśtawki". 
-Obiecaj mi coś- powiedziałam nagle. Jason spojrzał na mnie zaciekawiony. 
-Ta huśtawka będzie nasza tajemnicą.

-Nie potrafiłam bym zapomnieć- odpowiedziałam, a uśmiech dalej nie schodził mi z twarzy.- ale wiedz, że nigdy ci nie wybaczę jednej rzeczy- dodałam przegryzając dolną wargę.
-Jakiej?- zapytał i niespodziewanie zrobił kilka kroków w moją stronę na co ja zrobiłam odruchowo dwa kroki do tyłu. Przysięgam, że jeszcze parę kroków, a zaraz wpadnę plecami na drzwi od auta. Atmosfera między nami było dosyć napięta i strasznie dziwna, nawet nie wiem jak to określić, ale wiem, że nie powinno tak być i muszę coś z tym zrobić.
-Stop- powiedziałam nagle opierając się o samochód. Jason zrobił jeden, mały krok w przód i tyle w sumie wystarczyło żeby znajdować się dosłownie naprzeciwko mnie. Nasze klatki piersiowe praktycznie się ze sobą stykały, a jego spojrzenie...Kurwa nie. 
-Jason- mruknęłam podnosząc lekko do góry głowę żeby chociażby utrzymać z nim kontakt wzrokowy podczas gdy wypowiem te cholerne słowa.
-Wiesz, że t-aak nie może być- wydukałam. Oczywiście mam nadzieję, że mnie rozumiecie, Jason jest  jedną z najważniejszych i najwspanialszych osób w moim życiu tak na marginesie- jest też cholernie przystojny i pod żadnym pozorem nie dopuszczam nawet myśli, że mogę go stracić... Moje ciało przeszły dreszcze kiedy tylko jego dłoń pogładziła delikatnie mój policzek. Nie, nie, nie, tak nie może być. 
-Przepraszam- wyszeptałam zdejmując dłoń chłopaka z mojego policzka. Brunet zrobił krok w tył dając mi tym samym możliwość otworzenia drzwi od pojazdu i zajęcia w nim wcześniejszego miejsca. Po paru sekundach chłopak również wsiadł do samochodu. Bez słowa odpalił silnik i ruszył w stronę zapewne mojego domu. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie mogłam za cholerę pozwolić im wypłynąć. Uspokój się Natalie, wszystko będzie okej. 

Zanim się obejrzałam byliśmy już pod moim domem. Nie byłam pewna czy wypowiedziane przeze mnie słowa na pożegnanie jakoś poprawią nasze humory, więc postanowiłam wysiąść z auta bez słowa.
       Czemu wszystko musi zaczynać się komplikować przez wyjazdem? 


1. Mysterious boy

-Cholera- wymruczałam zaspanym głosem w poduszkę słysząc nagle przy swojej głowie ten nieznośny dźwięk budzika. Nienawidzę szkoły. Uniosłam lekko rękę i przeciągnęłam palcem po ekranie telefonu, żeby ponownie usłyszeć tą przyjemną ciszę. Niestety, mój spokój został szybko przerwany głośnym trzaskiem drzwi i nagłym bolesnym naskokiem na moje ciało.
-Mike!- wrzasnęłam spychając ze swoich pleców mojego jedenastoletniego brata.- idioto!- dodałam kiedy chłopak nie dawał za wygraną i ciągle próbował na mnie wejść. 
-Mama kazał mi cię obudzić żebyś znów nie zaspała do szkoły- powiedział radośnie kiedy zobaczył, że się poddałam i z powrotem ułożyłam się w wygodnej pozycji żeby zasnąć. 
-Źle się czuję- mruknęłam, powoli wypuszczając powietrze z płuc. Błagam niech on już sobie stąd pójdzie.  
-Kogo ty próbujesz oszukać Natalie?- zaśmiał się schodząc z moich pleców i gwałtownie ściągając ze mnie kołdrę. Chłodniejsze powietrze szybko spotkało się z moimi całkiem odkrytymi nogam co spowodowało gęsią skórkę na calutkim moim ciele. 
-Zabije cię- warknęłam. Momentalnie podniosłam się z łóżka i rzuciłam w stronę brata. Mike wiedząc, że nie żartuję w jednej chwili znalazł się przy drzwiach od mojego pokoju i z niego wybiegł. 
-I tak cię dorwę!- krzyknęłam za nim podchodząc do szafki i wyciągając z niej świeżą bieliznę i ubrania na dzisiejszy dzień. 
Jedne czego teraz potrzebowałam to szybkiego, orzeźwiającego prysznica i zakończenia tego dnia jak najprędzej. 


Oparłam głowę o szybę samochodu przymykając lekko powieki.
-I tak nie zatrzyma cię to przed pójściem do szkoły- powiedział Jason i zaparkował samochód na chyba jedynym wolnym miejscu przed szkołą.
-Daj pomarzyć- mruknęłam odpinając lewą ręką pas bezpieczeństwa. Brunet zrobił to samo i jednocześnie wysiedliśmy z samochodu. Pogoda była naprawdę świetna. Słońce tak świeciło, że byłam zmuszona założyć okulary.
-Żeby tylko taka pogoda była w Los Angeles- westchnął Jason opierając się tyłem o maskę czarnego Opla.
-Oj będzie- odrzekłam. Na samą myśl o naszym wyjeździe który odbędzie się za dwa dni, na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Już nie mogę się doczekać. 
-Hej Johnson!- usłyszałam nagły radosny krzyk za sobą. Obróciłam się wiedząc doskonale do kogo należy.
-Już myślałam, że odpuścisz pierwszą lekcję- zaśmiałam się i przytuliłam blondynkę.
-Chciałabym, ale mam umowę z mamą- powiedziała poprawiając swoją torbę.- zero opuszczania zajęć i zero jedynek do piątku, bo inaczej nie pojadę- uniosłam brwi ze zdziwienia. Skoro Kate od czasu zaplanowania wyjazdu jakiś miesiąc temu nie opuściła żadnej lekcji, a tym bardziej na dostała żadnej jedynki to musi jej naprawdę cholernie zależeć na tym wyjeździe. Kiedy już chciałam coś powiedzieć zadzwonił dzwonek oznaczający, że za pięć minut zaczną się lekcje.
-Lepiej chodźmy- powiedziała dziewczyna łapiąc mnie "za haczyk" i przy okazji ciągnąc za sobą naszego przyjaciela. Kiedy cały tłum uczniów zebrał się jednocześnie przy drzwiach wejściowych do budynku, my byliśmy zmuszeni czekać na samiutkim końcu. Świetnie. 
-Ja pierdole- wymruczał brunet powoli wypuszczając powietrze z płuc. To była zdecydowanie jedna z najgorszych cech tej szkoły, dobrze, że za rok już ją kończę.

-Wreszcie- powiedziała zirytowana Kate widząc, że po paru minutach jesteśmy kilka kroków od wejścia.
-To widzimy się na lunchu- powiedziałam do Jasona i razem z blondynką rzuciłyśmy się na schody prowadzące na pierwsze piętro budynku gdzie miałyśmy pierwszą lekcję czyli chemię. Dzięki Bogu, że większość zajęć spędzam z Kate.
-Kurwa- warknęłam nagle zatrzymując się na środku korytarza. Blondynka obróciła się spoglądając na mnie pytającym wzrokiem.- zapomniałam z szafki wziąć zeszytu, a muszę na dziś mieć to całe głupie zaległe zadanie- jęknęłam uderzając się otwartą dłonią w czoło . Boże jaka ze mnie idiotka...
-Dobra, idź szybko, a ja powiem, że musiałaś coś jeszcze załatwić w sekretariacie- rzuciła i nie czekając na moją odpowiedź szybkim krokiem ruszyła w kierunku klasy, ja zrobiłam oczywiście to samo, ale w przeciwną stronę.
Kiedy już dotarłam do swojej szafki szybko wpisałam cztery dobrze mi znane cyferki i otworzyłam ją od razu pośpiesznie szukając zeszytu.
-No dalej- mruknęłam do siebie przerzucając po kolei książki. Odetchnęłam z ulgą kiedy ujrzałam zeszyt na samym dnie szafki. Nawet nie sprawdzając czy dobrze zamknęłam metalowe drzwiczki, ruszyłam szybkim korkiem w kierunku klasy. Modliłam się tylko o to żeby pan McDaniels miał dobry humor i darował mi to prawie dziesięciominutowe spóźnienie.

-Mówię wam ludzie, to będzie coś zajebistego- powiedział podekscytowany Jason przegryzając frytkę.
-Nowe dupeczki co Roberts?- zapytała Miranda zabawnie poruszając brwiami. Wszyscy zaczęli się śmiać i gadać jakieś pierdoły, a ja siedziałam jak zamurowana patrząc się w jeden punkt za ogromnym oknem które oświetlało calutką, wielką stołówkę gdzie właśnie przebywaliśmy. Właściwie to mój wzrok spoczął na chłopaku. Sama nie wiem co w nim było takiego, że po prostu nie była w stanie przestać go obserwować. Stał sam opierając się o duży, czarny samochód paląc przy tym papierosa. Był ubrany cały na czarno co wyglądało trochę przerażająco? No bo błagam, kto wychodzi ubrany cały na czarno przy 40 stopniach?! Nagle chłopak zsunął z nosa swoje okulary przeciwsłoneczne i ugh przysięgam na Boga spojrzał się na mnie. Od razu jak tylko zobaczył, że się na niego gapie przyznaję bez bicia, że to robiłam uśmiechnął się szeroko i wyrzucił przed siebie już pewnie wypalonego papierosa. Przełknęłam gorączkowo ślinę i mocniej zacisnęłam obie dłonie na małej butelce wody.
-Natalie- usłyszałam cichy głos, ale w ogóle nie zareagowałam dalej byłam wpatrzona w Niego.
-Natalie!- moje imię zostało ponownie wypowiedziane, ale tym razem głośniej. Obróciłam gwałtownie głowę w bok i spojrzałam po kolei na każdego. Kate z Mirandą wyglądały na trochę wystraszone, a natomiast Jason z Adamem jak zwykle się śmiali.
-Co?- wydukałam uśmiechając się nerwowo.
-Wszystko okej?- zapytała Miranda łapiąc za moją rękę. Zignorowałam jej pytanie i obróciłam głowę żeby ponownie spojrzeć na tajemniczego chłopaka, ale go już nie było.
-Może coś brała- powiedział Adam na co wszyscy włącznie ze mną się zaśmiali.
-Jest dobrze- odpowiedziałam i wzięłam łyk wody. Nie zaprzeczę- to co się przed chwilą wydarzyło było naprawdę dziwne, biorąc pod uwagę to, że nigdy tego chłopaka tutaj nie widziałam i w sumie nie tylko ja, bo spojrzenia uczniów na parkingu wyrażały dokładnie to samo.
-Na pewno? Jakoś pięć minut temu siedziałaś bez ruchu i patrzałaś się Bóg wie gdzie- powiedziała Kate z lekką paniką w głosie.
-Na pewno, zamyśliłam się po prostu- mruknęłam wzruszając obojętnie ramionami. Kiedy Miranda uchyliła usta by coś powiedzieć całą stołówkę wypełnił jakże irytujący dźwięk dzwonka co niestety oznaczało koniec przerwy. Masa uczniów zaczęła zbierać się do drzwi głównych, więc nie chcąc powtarzać sytuacji z rana, również szybko wstaliśmy od stolika i udaliśmy się do wyjścia odkładając po drodze czerwone tacki z resztkami jedzenia. Jeszcze tylko dwie lekcje. 



-I jak wyglądam?- usłyszałam nagle podekscytowany głos mamy. Uniosłam głowę z nad telefonu i wyjęłam jedna słuchawkę z ucha. Spojrzałam na kobietę i do razu na moje usta wkradł się ogromny uśmiech.
-Ślicznie- odpowiedziałam przyglądając się czarnej, za kolana sukience.
-Na pewno mogę tak iść?- zapytała z lekką niepewności.
-Na sto procent- zaśmiałam się. Moja mama odkąd rozwiodła się z tatą praktycznie nigdzie nie wychodziła. Wiele razy namawiałam ją żeby w końcu z kimś się umówiła, a mówię od razu- kandydatów nie brakowało, więc dzisiejszy wieczór będzie jakimś pieprzonym przełomem.
-Nie stresuj się tak- parsknęłam śmiechem patrząc na przeglądającą się w lustrze kobietę.
-Łatwo ci mówić- odpowiedziała krzyżując ręce na piersiach. Sekundę po tym zadzwonił dzwonek do drzwi. Na twarzy mojej mamy do razu pojawiło się przerażenie.
-Trzymaj za mnie kciuki- powiedziała zakładając krótszy czarny płaszcz.
-Pod jednym warunkiem!- krzyknęłam zanim kobieta chwyciła za klamkę.- może przyjść do mnie Kate? Musimy zrobić prezentacje na geografie.- zapytałam modląc się w duchu żeby się zgodziła. Moje oceny też nie były jakieś zadowalające, więc do końca semestru musiałam udowodnić mamie, że z cała pewnością zasługuje na wyjazd do Los Angeles.
-Okej, pod warunkiem, że będzie piątka- odpowiedziała patrząc na mnie tym jej typowym spojrzeniem.
-No pewnie- powiedziałam podekscytowanym głosem.- kocham cię!- krzyknęłam jeszcze zanim kobieta całkowicie opuściłaby dom.
-Ja ciebie też Natalie- odpowiedziała z uśmiechem po czym usłyszałam tylko dźwięk zamykających się na klucz drzwi.
Od razu chwyciłam swój telefon w dłoń wybierając numer do przyjaciółki.

*     *     *

 Więc oto pierwszy rozdział na moim nowym blogu. Mam nadzieję, że osoby którego postanowiły go przeczytać chociaż trochę zostały zaciekawione i będą zaglądać tu częściej. 
Na razie to tyle, do następnego! 

p.s jeśli ktoś jest tu całkiem nowy to zostawiam linka do mojego wcześniejszego bloga - Druggie

Prolog + bohaterowie

To miały być najlepsze dwa tygodnie mojego życia. 
Najlepsze ferie.
 Najlepsze wspomnienia. 
To bardzo zabawne jak i przerażające ile w ciągu nawet kilku sekund może się zmienić. 
Gdybym tylko wiedziała, że widzę ich po raz ostatni.... 

                                             Rodzice mieli racje- obcym się NIE ufa. 































Natalie Johnson .18. Phoenix   
























 Justin Bieber .24. Chicago