czwartek, 1 września 2016

5. Justin

Strasznie przepraszam za brak rozdziałów, postaram się to zmienić...

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Szłam i szłam. Trwało to już chyba z dobre piętnaście minut. Przyznam, że po pięciu zapomniałam, po co tak właściwie opuściłam parking i chłopaków.
-Pieprzyć to- mruknęłam nagle sama do siebie. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam z powrotem pod hotel. Po chwili w tylnej kieszonce spodni poczułam mocne wibracje. Wyjęłam telefon z kieszonki patrząc na wyświetlacz. Jason. Dzięki Bogu. 
-Co jest?- powiedziałam przykładając czarnego iphon'a do ucha.
-Możesz już wracać, dziewczyny znalazły motel parę przecznic stąd.- odpowiedział i od razu się rozłączył. Prychnęłam cicho pod nosem i schowałam telefon na wcześniejsze miejsce kontynuując drogę powrotna. Kiedy znajdowałam się już na zakręcie, gdzie tuż za nim znajdował się parking, mój telefon ponownie zaczął wibrować. Wyciągnęłam go i nawet nie patrząc kto dzwoni no bo kto inny mógłby do mnie dzwonić o pierwszej w nocy? odebrałam.
-Już idę- warknęłam. Cisza.
-Halo?- zapytałam. Znów cisza. Odsunęłam telefon od ucha zerkając kto dzwoni, bo szczerze teraz to miałam wątpliwości.
-Kto tam?- zapytałam po chwili widząc na wyświetlaczu "Nieznany". Po paru sekundach usłyszałam tylko dziwny szum i dźwięk zakończonego połączenia. Zmrużyłam lekko oczy w dalszym ciągu trzymając komórkę w dłoni. Skłamałabym jeśli powiedziałabym teraz, że wcale się nie przestraszyłam.
Przestraszyłam się i to bardzo. 



                                                            Justin's POV

-I co?- zapytałem nerwowo stukając palcami o deskę rozdzielcza w samochodzie.
-Czekaj chwilę- odpowiedział Zayn. Wypuściłem nerwowo powietrze z płuc i zacisnąłem dłonie w pięści.
-Mam- mruknął nagle obracając w moją stronę laptopa. Uśmiechnąłem się szeroko widząc dokładny adres gdzie znajdowała się mój cel.
-Idealnie- wyszeptałem odpalając samochód.
-Na pewno chcesz to zrobić?- zapytał nagle Zayn. Spojrzałem na niego ukradkiem.
-Nie mam wyboru- odparłem dociskając pedał gazu.


                                                            Natalie's POV 


-A pamiętacie jak Adam założył się z Jasonem, że przyjdzie do szkoły w samych bokserkach?- pisnęłam radośnie przypominając sobie jedną z najśmieszniejszych sytuacji która miała miejsce jak chodziliśmy do podstawówki.
-Tak!- krzyknęłam roześmiana Kate.- Jak na dwunastolatka miałeś niezłą klatę- powiedziała biorąc łyk piwa. Każdy nagle wybuchnął śmiechem.
-Proszę cię- zaczęłam spoglądając na blondynkę.- nic tam nie było!- dokończyłam łapiąc za rękę Jasona.
-No i dalej nic nie ma- dodał Adam spoglądając na lekko wkurzonego bruneta. Zazwyczaj nasze wspólne picie alkoholu kończy się wspominaniem starych lat i śmianiem się z Jasona. To nie ma być jakieś niemiłe, ale tak naprawdę to właśnie on ma najbardziej przypałowe i najzabawniejsze historie. Spojrzałam na każdego po kolei. Nikomu uśmiech nie schodził z twarzy i to właśnie kocham najbardziej na świecie, przebywać z ludźmi z którymi mam najwspanialsze jak i te niezbyt radosne wspomnienia, ale wiesz, że zawsze możesz na nich liczyć i nigdy cię nie opuszczą.
-Chyba powinniśmy już się położyć- zaczął Adam wstając z krzesła.- jeśli chcemy mieć siłę na jutrzejsze zwiedzanie- dodał z uśmiechem spoglądając na mnie i Mirandę. Doskonale wie jak bardzo akurat my we dwie nienawidzimy chodzić i zwiedzać.
-Nie ma mowy!- zaprotestowała Miranda.- ja jutro wybieram się na plaże!- motel jaki znalazły dziewczyny był całkiem niezły i tu też mam na myśli pieniądze które wydaliśmy na pięcioosobowy pokój plus duży, oświetlony taras na którym obecnie się znajdujemy, niestety minusem było to, że łazienka nie znajdowała się w pokoju tylko na samiutkim końcu długiego korytarza.
-Ja z tobą- powiedziałam do brunetki całkowicie popierając jej genialny pomysł na spędzenie pierwszego dnia na piaszczystej plaży w Los Angeles. 
-No co wy- zaczął Jason zabierając z małego, szklanego stoliczka puste butelki po jabłkowym Somersby.- nie będziemy siedzieć całe dwa tygodnie na plaży!- jęknął spoglądając raz na mnie raz na Mirandę.
-Obyś się nie zdziwił!- wtrąciła Kate ze śmiechem biorąc ostatni łyk piwa.



Leżałam na jednym z leżaków poustawianych wzdłuż wybrzeża nie mogąc nacieszyć się wspaniałą pogoda, a przede wszystkim widokiem.
-Proszę- usłyszałam nagle męski głos tuż przy swoim uchu. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Dziękuję bardzo- powiedziałam odbierając od Jasona swojego kolorowego drinka.
-Co tak długo ci to zajęło?- zapytała Kate również odbierając swoje zamówienie od bruneta.
-A jak myślisz?- odpowiedział uśmiechając się łobuzersko.
-Jesteś okropny!- pisnęła blondynka zdejmując z nosa czarne, przeciwsłoneczne okulary.
-Odezwała się- odparł ze śmiechem Jason.- ta niewinna, która jęczy jak najgłośniej potrafi, żeby dać każdemu do zrozumienia, że posuwa ją w kiblu "największe ciacho w szkole"- dodał posyłając dziewczynie sztuczno- chytry uśmieszek. Tak, to idealnie określenie. 
-Uuu- zabuczałam.- to był cios poniżej pasa Roberts.
-Spierdalaj- mruknęła nagle niezadowolona Kate w stronę chłopaka i chwyciła w usta kolorową słomkę żeby się napić. Posłałam przyjacielowi niezadowoloną minę i również skosztowałam drinka. A i jeśli chodzi o nich to spokojnie, u nich to norma. 

-Gdzie Miranda i Adam tak w ogóle?- zapytałam po jakimś czasie przerywając ciszę panującą między naszą trójką. Kate obróciła głowę do tylu patrząc w stronę dużego, drewnianego baru rozstawionego przed ogromną plażową restauracją.
-Chyba z kimś gadają- odparła przyjaciółka wracając do wcześniejszej pozycji. Coś mnie podkusiło żeby również spojrzeć w tamtym kierunku i mogę stwierdzić, że tego pożałowałam.
-O ja pierdole!- zdołałam usłyszeć tylko męski krzyk z daleka i koniec. Kompletna pustka.


-Serio przepraszam blondi, przecież nie zrobiłem tego specjalnie- powoli do mojej głowy zaczęły docierać jakiekolwiek dźwięki.
-Nie przepraszaj mnie tylko Natalie!- warknęła wściekle jakaś dziewczyna. Trzask drzwi. Znowu cisza.
Uchyliłam powoli powieki. Zrobiłam to bez najmniejszego problemu ponieważ w pokoju panował półmrok.
-Hej- usłyszałam obcy i w dodatku męski głos. Gwałtownie podniosłam się do góry od razu żałując swojego nagłego ruchu. Moja czaszka dosłownie zaczęła płonąć.
-Ej spokojnie- ponownie ten sam dziwnie intrygujący mnie głos dotarł do moich uszu, a ja kompletnie nie wiedząc co się dzieje chwyciłam jego dłoń którą wystawił w moim kierunku.
-Co się stało?- wychrypiałam zakłopotana.
-Szczerze?- zapytał.
-Nie, okłam mnie.- odrzekłam szeptem dalej trzymając dłoń nieznajomego. Z jego ust wydobył się cichy chichot na którego dźwięk dostałam gęsiej skórki. Co jest z tobą nie tak dziewczyno? 
-Dostałaś piłką w twarz- odpowiedział nie powstrzymując tym razem głośniejszego śmiechu. Moja ręka momentalnie powędrowała na mój nos.
-Spokojnie, jest cały- powiedział widocznie wiedząc co w tej chwili chodzi mi po głowie.
-Chcę się zobaczyć- odparłam czując, że to niemożliwe żebym wyszła z tej całej sytuacji bez żadnych uszkodzeń.
-Serio, nic ci się nie stało oprócz siniaka na policzku, ale powinnaś teraz leżeć i...- nie dałam mu dokończyć ponieważ na te trzy słowa od razu zerwałam się z łóżka i rzuciłam się pędem w stronę łazienki. Kiedy już miałam otworzyć drzwi, tajemniczy sprawca pewnie ogromnego siniaka na moim policzku odciągnął mnie od nich i odstawił na bok blokując mi  tym samym drogę do łazienki. To wszystko stało się tak szybko, że nawet nie zorientowałam się, że dzieli nas parę centymetrów, a jego dłonie znajdują się na mojej talii.
-Nie rób tego na razie- powiedział patrząc na mnie dziwnym spojrzeniem.
-Dlaczego?- wydukałam wyrywając się z jego objęć. Szatyn zaśmiał się.
-Bo znam laski takie jak ty i z całą pewnością zaczęłabyś panikować, a mi nie chce się tego wysłuchiwać.- mruknął krzyżując ręce na klatce.
-W takim razie wyjdź- warknęłam również krzyżując ręce na klatce nie spuszczając wzroku z chłopaka.
-Okej, ale najpierw muszę cię przeprosić- powiedział jakby od niechcenia również nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Więc na co czekasz?- nie wiem czemu, ale jego obecność zaczęła mnie już irytować.
-Może pójdziesz ze mną w piątek na imprezę?- wypalił kompletnie zmieniając temat.- tam przeproszę- dodał uśmiechając się. Przełknęłam narastającą gule w gardle. Żeby nie było, nie stresuje mnie pójście z nieznajomym chłopakiem na imprezę, to już przerabiałam wiele razy, ale w Nim.. w Nim było coś co wysyłało do mojego mózgu ostrzegające sygnały, ale jak zwykle to zignorowałam.
-Niech ci będzie...
-Justin- wtrącił, jakby wiedział, że chcę użyć jego imienia.
-Niech ci będzie Justin- powtórzyłam posyłając szatynowi nikły uśmiech. A tak między nami, był naprawdę cholernie przystojny. 




poniedziałek, 1 sierpnia 2016

4. Hotel

-Naprawdę cieszę się twoim szczęście- odparłam po raz trzydziesty na ciągle zadawane przez Kate pytanie które brzmi: "Naprawdę cieszysz się razem ze mną?!". Rozumiem, że się strasznie jara tym, że Daniel zaprosił ją do siebie jak wróci z ferii no ale błagam ile razy można powtarzać to samo!?
-Kate, muszę kończyć, spotkajmy się za jakieś wpół do czwartej okej?- zapytałam widząc swojego brata idącego w moim kierunku.
-Jasne!- pisnęłam radośnie.- do zobaczenia!- dodała.
-Do zobaczenia- odpowiedziałam śmiejąc się cicho po czym zakończyłam połączenie.


-Chcesz coś do jedzenia?- zapytałam brata siedzącego w salonie na kanapie i oglądającego telewizje.
-Nie dzięki- odpowiedział nie odrywając wzroku od programu. Wywróciłam oczami i szybkim krokiem podeszłam do telewizora wyłączając go.
-Ej!- krzyknął Mike rzucając się na pilota którego trzymałam w dłoni.
-Wydaje mi się, że powinniśmy się troche zintegrować- rzekłam odkładając pilota z powrotem na stolik. Mike zaczął się nagle śmiać spoglądając na mnie jak na jakąś idiotkę.
-Nie śmiej się- mruknęłam podchodząc do komody znajdującej się pod wiszącym telewizorem. Otworzyłam pierwsze drewniane drzwiczki i wyciągnęłam z nich spory i bardzo ciężki karton.
-Zrobimy coś o co mama prosi nas od wieków- powiedziałam kładąc pudełko na jasno beżowy dywan który rozłożony był po całym salonie. Odłożyłam pokrywkę na bok, a stos zdjęć od razu powypadł na podłogę.
-Chodź- powiedziałam do brata, on jednak przez parę sekund stał nieruchomo w miejscu wpatrując się w jedno ze zdjęć, jednak po chwili usiadł obok mnie.
-Mamy segregować zdjęcia?- zapytał chwytając parę fotografii w swoje dłonie nawet na nie na spoglądając. Wydaję mi się, że powodem dla którego tak się zachowywał było to, że na większości zdjęć można było zauważyć naszego tatę. Mike strasznie przeżył rozstanie rodziców, mimo tego, że już od 3 lat nie są razem to dalej ma do niego żal. Szczerze to nie tylko on...
-Dawno nie widziałam taty- powiedziałam cicho wkładając pierwsze zdjęcia do ogromnego albumu.
-Nikt go dawno nie widział- odpowiedział Mike wzruszając obojętnie ramionami.
-O patrz- niemalże krzyknęłam uradowana kiedy moje ulubione zdjęcie znalazło się w moich rękach.
-Pamiętam ten dzień idealnie- mruknęłam dokładnie przyglądając się naszym uśmiechniętym twarzą. Na fotografii była mama, tata, Mike i ja. W tle można było zobaczyć przepiękne niebieskie morze, piaszczystą plażę i parę palm po bokach. Nasze ostatnie wakacje razem...
-Myślisz, że co teraz robi?- zapytał patrząc smutnym wzrokiem na tatę. Przez głowę przemknęły mi tysiące wspomnień: pierwszy wyjazd do Nowego Jorku, pierwsze wakacje nad morzem, pierwsza nauka jazdy na rowerze, pierwsze ubieranie choinki caluteńką rodziną, pierwsze łowienie ryb, pierwszy wypad nad jeziora, pierwszy dzień szkoły i jak razem z tatą zaspaliśmy bo do trzeciej w nocy oglądaliśmy maraton Star Wars'ów, pierwszy wjazd w góry, mój pierwszy komputer który tata kupił za ostatnie pieniądze z wypłaty, jak czekaliśmy na korytarzu aż urodzi się Mike i jego pierwsze urodziny, nawet namówiłam tatę żebyśmy zrobili razem tort...Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. To naprawdę było za wiele... tyle mnie z nim łączyło, tyle wspomnień, tyle cudownych chwil spędzonych razem, pamiętam nawet jak po moim pierwszym zerwaniu z chłopakiem tata zabrał mnie na lody do naszej ulubionej restauracji, było to strasznie dawno temu jednak dalej pamiętam ten dzień bardzo dokładnie, ale to wszystko poszło się jebać kiedy mama wróciła z płaczem do domu widząc tatę z inną kobietą, a po tym wszystkim przyszedł do domu na drugi dzień i tak po prostu bez żadnych wyrzutów sumienia przyznał się do zdrady, w ogóle nie licząc się z uczuciami mojej mamy, Mika ani nawet moich...
Po pół roku od rozwodu przyszedł nas odwiedzić jednak już nie był tym samym człowiekiem jakiego przez ten cały czas wspominałam i pamiętałam..
-Tęskni- odpowiedziałam cicho pozwalając swobodnie spłynąć łzą po mojej twarzy.  Nie byłam pewna czy tak jest naprawdę, czy tęskni... czy myśli czasami o nas, czy jeszcze nas pamięta, ale pomimo wszystkiego, pomimo tego jak cholernie nas wszystkich zranił to chciałabym żeby tak było... żeby zatęsknił chociaż przez chwilę.


-To będzie coś zajebistego- powiedziała Kate opadając plecami na moje łóżko.
-Wiem- odpowiedziałam śmiejąc się i również walnęłam się na łóżko tuż obok przyjaciółki. Była ok. 15:40 kiedy wreszcie skończyłam się pakować. Mam tylko nadzieję, że nie zapomniałam o niczym ważnym. 
-Szczerze to nie spodziewałam się, że tak wszystko wypali- zaczęła blondynka odgarniając włosy z twarzy.
-Lepiej to odpukaj, bo jeszcze nawet nie pojechaliśmy- powiedziałam śmiejąc się cicho.
-Oj tam- również się zaśmiała.- już nic nie stoi nam na przeszkodzie. Mówię ci, będzie to wspominać do końca naszego życia!


Niebo dzisiejszej nocy było tak gwiaździste, że nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. To było naprawdę coś niesamowitego.
-Czekasz na spadającą gwiazdę?- zażartował Adam spoglądając na mnie w lusterku.
-Fajnie by było- odpowiedziałam śmiejąc się i z powrotem przeniosłam wzrok na przepiękne gwiazdy. Z Phoenix wyjechaliśmy ok. piątej a jest już prawie jedenasta. Jeszcze niecała godzina i już będziemy na miejscu. Z naszej czwórki tylko Jason i Adam mieli prawo jazdy i było na początku lekkie nieporozumienie kto będzie prowadzić, ale potem Miranda wpadła na pomysł, że od Phoenix poło drogi Jason, a potem już do Los Angeles Adam.
Postanowiłam na chwilę oderwać wzrok od nieba i spojrzałam w kierunku moich przyjaciół. Wszyscy spali, oprócz mnie i Adama.
-Wyszukałabyś w nawigacji najbliższą stację benzynową?- zapytał nagle chłopak podając mi swój telefon.
-Jasne- odpowiedziałam uradowana, w końcu od sześciu godzin jazdy będę mieć jakieś sensowne zajęcie.
-Okej- zaczęłam klikając na pierwszą stację która wyświetliła mi się na ekranie telefonu.- więc najbliższa stacja będzie za 24 kilometry i nazywa się Arco*- powiedziałam oddając sprzęt z powrotem.
-Serio?- zapytał wrzucając telefon do schowka.- nie ma innej?- mruknął trochę niezadowolony.
-Nope- odpowiedziałam opierając głowę o szybę. Przymknęłam powieki dopiero teraz czując jak bardzo jestem zmęczona.

-Natalie- usłyszałam znajomy głos.- proszę obudź się.- otworzyłam powoli oczy od razu napotykając twarz Kate.
-Hm?- wymruczałam starając się przeciągnąć.- gdzie jesteśmy?- zapytałam po chwili patrząc przez okno.
-Na stacji, Adam, Jason i Miranda poszli po coś do jedzenia, a ja muszę iść do toalety ale boję się sama więc proszę chodź ze mną- powiedziała na jednym wydechu patrząc na mnie ze swoją typową miną. Zaśmiałam się odpinając pas.
-Jasne, chodź- odparłam wychodząc z samochodu. Całe szczęście w momencie kiedy opuściłyśmy pojazd zjawiła się reszta, więc nie musiałyśmy na nich czekać żeby nie zostawiać samochodu samego. Adam by nas zabił. 

-Ohyda- mruknęłam wchodząc do małego pomieszczenia w którym znajdowało się male, brudne lustro i stara umywalka.
-Nie ma mowy- warknęłam Kate dostrzegając ubikację w rogu toalety.
-Jezu- powiedziałam śmiejąc się kiedy mój wzrok powędrował tam gdzie przyjaciółki. Już chyba wiem czemu Adam nie chciał się tu zatrzymywać. 
-Ja podziękuję- mruknęła wkurzona Kate i szybko wyszła na zewnątrz, a ja razem z nią.


Poczułam lekkie szturchnięcie w ramie i powoli uchyliłam powieki. Byłam zmęczona jak nigdy. 
-Już jesteśmy- powiedział Jason. Mimo iż w samochodzie było dosyć ciemno to wiedziałam doskonale, że się uśmiecha. Zresztą, on ciągle się uśmiecha jak ze mną rozmawia! 
-To super- wymruczałam przecierając ręką twarz kompletnie nie zwracając uwagi na to czy rozmaże sobie tusz czy nie. I tak zaraz zmyje cały makijaż, wskoczę pod chłodny prysznic i trochę się zrelaksuję po całych siedmiu godzinach wbrew pozorom monotonnej jazdy.
-Jest jeden problem- powiedział nagle Adam wsiadając do samochodu.
-Jaki?- zapytałam trochę poddenerwowana.
-Hotel jest zamknięty.- mruknął Jason, odpowiadając tym samym na moje pytanie.
-Przecież miał być czynny całą dobę!- krzyknęłam wyrzucając lekko ręce w powietrze.
-Najwidoczniej musiało się coś stać, że tak nie jest- odparł Adam sięgając do schowka po paczkę papierosów. Świetnie. 
-A tak w ogóle- zaczęłam wychodząc z auta i podchodząc do chłopaków.- Gdzie jest Kate i Miranda?
-Poszły rozejrzeć się po okolicy za jakimś noclegiem i kupić coś do jedzenia.- odpowiedział Jason po chwili się zaciągając. Wywróciłam oczami. Nie wiem czy bardziej ze względu na to, że ta noc miała wyglądać inaczej czy ze względu na to, że przynajmniej Jason miał rzucić palenie.
-To ja też pójdę się rozejrzeć- mruknęłam związując włosy w wysokiego kucyka.
-Nat, nie będziesz sama kręcić się po mieście którego kompletnie nie znasz- zaczął Jason.- i to w dodatku w środku nocy!- warknął wyrzucając wypalonego papierosa.
-Nic mi się nie stanie- odparłam wzruszając ramionami.- w razie czego zadzwonię.- dodałam. Obróciłam się tyłem do naszego hotelu i udając, że wiem doskonale w jakim kierunku zmierzam, opuściłam parking. Może będę miała tyle szczęścia, że akurat spotkam Kate i Mirandę? 



*- wymyślona nazwa stacji benzynowej

Hej wszystkim, więc zmotywowałam się w końcu i dodałam nowy rozdział. Mam nadzieję, że wam się na razie podoba, obiecuję, że akcja dopiero się rozkręca, więc może być na początku nudno.
Widzę statystyki, ale komentarzy brak, więc ciężko mi stwierdzić czy ktokolwiek to czyta i czy mam coś pozmieniać, czy jest okej...
Proszę o opinię na dole i do następnego! xx

środa, 20 lipca 2016

3. So close

-Natalie Alice Johnson!- usłyszałam po drugiej stronie słuchawki zdenerwowany głos przyjaciółki i od razu wiedziałam, że mam krótko mówiąc- przejebane.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co właśnie zrobiłaś?!- krzyknęła tak głośno, że musiałam odsunąć telefon od ucha.
-Prawie całowałam się z Jasonem- wtrąciłam, a Kate momentalnie zamilkła.- będę u ciebie za jakieś 20 minut, okej?- zapytałam lekko łamiącym się głosem. Starałam się brzmieć jak najbardziej naturalnie, ale było to strasznie trudne.
-Jasne- odpowiedziała już spokojniej i nawet nie czekając na moją odpowiedź- rozłączyła się. Zablokowałam swój telefon i rzuciłam na łóżka po czym położyłam się obok niego. Przymknęłam powieki starając się jakoś ogarnąć natłok myśli panujący obecnie w mojej głowie.


-Musicie pogadać- powiedziała Kate kiedy skończyłam opowiadać całe wydarzenie które miało dzisiaj miejsce. Wypuściłam powoli powietrze z płuc zastanawiając się nad słowami przyjaciółki. A co jeśli to jeszcze bardziej pogorszy sprawę? 
-Natalie, znasz Jasona od zawsze- mruknęła.- emocje po prostu wzięły górę.
-Spróbuję z nim jutro porozmawiać- odparłam podnosząc się z łóżka przyjaciółki.- masz jakieś plany na wieczór?- zapytałam po chwili ciszy zerkając na blondynkę.
-Nie- odpowiedziała.- a co?


-Nie mogę uwierzyć w to, że dałam ci się na to namówić- usłyszałam głos przyjaciółki od razu po tym jak wysiadłyśmy z taksówki.
-Oj daj spokój- mruknęłam chwytając przyjaciółkę za rękę. Kate bez słowa pomaszerowała za mną i tym samym obie szybkim krokiem skierowałyśmy się na sam koniec naprawdę długiej kolejki do naszego ulubionego klubu w Phoenix.
Jak zwykle bez problemu po około piętnastu minutach weszłyśmy do środka. Nie zważając na fakt, że jutro ostatni dzień szkoły, od razu powędrowałyśmy w stronę baru do którego zawsze chodzimy z Jasonem i innymi znajomymi. Zajęłyśmy nasze stałe miejsca na końcu długiego, szklanego stołu czekając na barmana.
-Masz pewność, że twoja mama nie dowie się, że zachciało nam się imprezować dzień przed zakończeniem semestru?!- zapytałam przyjaciółki, starając się przekrzyknąć grającą muzykę.
-Wraca dopiero jutro!- odkrzyknęła uśmiechając się.
-Co dla dwóch ślicznotek?- usłyszałam nagle męski głos praktycznie tuż przy mojej głowie.
-Coś mocnego!- krzyknęła niemalże od razu Kate uśmiechając się głupkowato w kierunku barmana.
-Już się robi- odpowiedział posyłając blondynce uroczy uśmiech, po czym odwrócił się do nas plecami i odszedł kawałek, żeby przygotować nasze drinki.
-Chyba mu wpadłaś w oko!- powiedziałam szturchając przyjaciółkę lekko w ramie.


                                                           Justin' POV

-Jest tam?- zapytał jeden z "piesków na posyłkę" mojego niestety jeszcze obecnego szefa.
-Yhm- odparłem bez żadnych emocji wyrzucając za siebie już wypalonego papierosa.
-Więc na co czekasz Bieber?- zapytał krzyżując ręce nie piersi. Jeśli Bruce myślał, że w tej chwili wyglądał groźnie czy coś w tym stylu to chyba mu się coś popierdoliło. Bez udzielenia odpowiedzi na jego pytanie, obróciłem się plecami do tego idioty i skierowałem w kierunku tylnego wejścia do klubu gdzie obecnie znajdowała się moja szansa na bardziej "normalniejsze" życie.

Bez większego problemu przepchnąłem się przez tańczących dookoła ludzi i zająłem miejsce na kanapie w samym rogu sali. Moje oczy od razu zaczęły powoli analizować każdą osobę na parkiecie, w lożach i kanapach, a na końcu przy barze. No i proszę, a oto ona Natalie Johnson i... Właśnie, uśmiech tak szybko jak się pojawił na mojej twarzy, tak szybko z niej znikł. Brunetka nie była sama.
-Ja pierdole- mruknąłem sam do siebie sięgając po telefon do bocznej kieszeni czarnych spodni.
Szybko wysłałem sms do Bruce'a i ponownie nie czekając na jego odpowiedź wstałem z miejsca i ruszyłem w stronę już głównego wyjścia z klubu.


                                                           Natalie' POV 


-Wieszz, już chyba wystarczy- mruknęłam odstawiając czwartą pustą szklankę na szklany blat. Kate również wzięła już ostatniego łyka bodajże piątego drinka i bez zastanowienia kiwnęła lekko głową na "tak".
Kiedy zsunęłam się z wysokich barowych krzeseł poczułam lekkie wibracje w tylnej kieszonce moich jeansów. Mimo iż byłam lekko pijana to wiedziałam dobrze, że jak teraz dzwoni do mnie mama, to mam ostro przejebane. Niepewnie wyciągnęłam telefon ze spodni i spojrzałam na wyświetlacz. Odetchnęłam z ulgą, kiedy osobą dobijającą się do mnie okazał się Jason, ale po sekundzie przypomniałam sobie dzisiejszą sytuacje i od razu odechciało mi się odbierać.
-Kto to?- usłyszałam głos przyjaciółki obok siebie.
-Jason- odpowiedziałam zablokowując komórkę. Nie czekając na dalsze pytania Kate chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam w kierunku wyjścia z klubu. Przysięgam, że moja głowa zaraz eksploduje. 
W chwili kiedy znalazłyśmy się na zewnątrz, ponownie mój telefon zaczął wibrować i ponownie ukazało mi się przesłodkie zdjęcie Jasona na wyświetlaczu.
-Haa-lo- wydukałam postanawiając jednak odebrać od przyjaciela.
-Natalie?- usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.- gdzie jesteś?- padło pierwsze pytanie.
-Z Kate- odpowiedziałam wybuchając nagle niepohamowanym śmiechem. Poprawka: jestem nie lekko, a mocno pijana. W odpowiedzi na moje słowa które- zacznijmy od tego, że nie miały nawet sensu zważając na pytanie Jasona usłyszałam głośne westchnięcie.
-Phoenix Club dobrze myślę?- zapytał po sekundzie.
-Tak- odpowiedziałam śmiejąc się. Jak on nas dobrze zna.
-Nie ruszajcie się z miejsca, zaraz po was przyjadę- powiedział i rozłączył się nie dając mi szansy na jakąkolwiek odpowiedź. 

-Jesteście niemożliwe- mruknął nagle Jason przerywając dosyć rzadko panującą ciszę w samochodzie. Po jego tonie głosu mogłam spokojnie stwierdzić, że ciągle jest na nas wkurwiony.
Szczerze, to się mu nie dziwie, a tym bardziej nie mam mu tego za złe.
Przez resztę drogi do domu nigdy nie odezwał się ani słowem. Podobno cisza jest w pewien sposób formą komunikacji. Przyznam, że bardzo chujową. Nagle auto gwałtownie zahamowało i przyznam, że gdyby nie pas bezpieczeństwa już dawno leżałabym na drugim końcu samochodu.
-Dzięki Jason- odezwała się cicho moja przyjaciółka otwierając drzwi. Stwierdziłam, że podziękowanie Kate będzie wystarczające i nie mówiąc ani słowa wyszłam z pojazdu lekko trzaskając drzwiczkami.
Nie minęła chwila jak razem z przyjaciółką usłyszałyśmy przeraźliwy dźwięk opon odjeżdżającego samochodu.
-No to się porobiło- mruknęła blondynka wypuszczając powietrze ze świstem. Mimo, że nie odpowiedziałam na jej słowa to dokładnie tak samo myślałam, a może nawet gorzej?


-Niemożliwe!- usłyszałam zaskoczony jak i radosny głos mamy tylko kiedy przekroczyłam próg kuchni. Odgarnęłam włosy z twarzy i zajęłam miejsce na wysokich krzesłach naprzeciwko Mika.
-Hm?- mruknęłam zaspana.
-Sama wstałaś- odpowiedziała podając mi miskę. Sięgnęłam ręką po moje ulubione płatki i mleko które stało na stole obok mnie.
-A no fakt- odpowiedziałam po chwili. Od podstawówki nienawidzę wstawać rano do szkoły i mimo, że już mam osiemnaście lat i trochę lat szkoły za sobą to i tak dalej nie mogę zmotywować do tego swojego ciała, ale dziś jak się możecie domyśleć jest ten dzień  na który czekałam tak cholernie niecierpliwie i długo. Więc powód do samowolnego wstania był większy niż się może wydawać.
-Nie możesz się doczekać nie?- zagadała mama siadając obok Mika.
-I to jak- odpowiedziałam mimowolnie się uśmiechając.
Kiedy skończyłam jeść śniadanie szybkim krokiem udałam się do swojego pokoju wybrać swój strój na dzisiejsze zakończenie półrocza oraz zrobić lekki makijaż.

Gdy byłam już w miarę ogarnięta, schodząc po schodach na dół w głowie miałam tylko i wyłącznie jeden wyraz Los Angeles. 



-Brown!- usłyszałam krzyk w drodze do samochodu Jasona i gwałtownie odwróciłam głowę się w stronę przyjaciółki.
-O kurwa- przeklnęła nagle robiąc się cała czerwona na twarzy.
-Czy to jest...
-Tak tak tak tak- szepnęła podekscytowana. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Daniel Smith- obiekt westchnień Kate odkąd znalazłyśmy się w technikum.
-Zaczekaj!- krzyknął kiedy obróciłyśmy się w stronę jego i jego znajomych.
-Jedź z Jasonem do domu, ja wrócę busem albo zadzwonię po mamę, żadnych pytań, kocham cię- powiedziała szybko przytulając mnie na pożegnanie. Zaśmiałam się cicho.
-Trzymam kciuki- odpowiedziałam w stronę zdenerwowanej blondynki i ruszyłam w stronę samochodu naszego przyjaciela.

-Siema- rzuciłam w stronę Jasona wsiadając do auta.
-Co tam?- zapytał zapinając pasy.- gdzie Kate?
- Smith ją zatrzymał- odpowiedziałam radosnym głosem pomijając pierwsze pytanie przyjaciela.
-Daniel?
-Yhm- mruknęłam kiwając głową na "tak". I na tym zakończyła się nasza rozmowa. Grobowa cisza panowała w samochodzie aż do mojego domu.
-Słuchaj- powiedział Jason zatrzymując się na podjeździe.
-Słucham- odparłam rozpinając pas bezpieczeństwa.
-Dziś jest nasz wyjazd i naprawdę nie chcę się z tobą kłócić- zaczął wypuszczając powietrze z płuc.
Miałam wrażenie, że zmierza do powiedzenia czegoś czego nie chce powiedzieć i zapewne ja bym nie chciała tego usłyszeć.
-Ja też- odpowiedziałam zgadzając się z jego słowami.- więc możemy zapomnieć o tym co miało ostatnio miejsce i żyć dalej?- dodałam od razu mając nadzieje, że to jest to do czego zmierzał również chłopak. Nadzieja matką głupich Natalie. 
-Pewnie- mruknął po chwili ciszy. - przyjedziemy po was z chłopakami o piątej.
-Idealnie- powiedziałam uśmiechając się w stronę przyjaciela.- do zobaczenia!- krzyknęłam radośnie przytulając Jasona.
-Do zobaczenia Nat- odparł śmiejąc się.


-Hej!- krzyknęłam wchodząc do domu. Zsunęłam ze stóp swoje ulubione czarne trampki i ruszyłam w głąb domu. Brak odpowiedzi i panująca w nim cisza wcale mnie na zaskoczyła. Weszłam do kuchni i pierwsze co to skierowałam się w stronę lodówki gdzie przyczepiona była zielona karteczka.

Natalie, 
Jestem dziś w pracy niestety do 17 i mogę się założyć, że jedziecie wcześniej i się już nie zobaczymy. Pamiętaj, że strasznie Cię kocham i mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić! Jestem z ciebie strasznie dumna. Proszę uważaj na siebie kochanie! 

P.S. Na biurku zostawiłam Ci pieniądze i odbierz Mika z treningu o 15.

                                                                                                            Mama

Nie zdążyłam nawet ogarnąć myśli krzątających się po mojej głowie, a od razu poczułam dziwne uczucie i gęsią skórkę wywołaną przez zimny wiatr spowodowany otwartym na oścież oknem. Zmrużyłam powieki podchodząc do okna znajdującego się obok telewizora w salonie. Z tego co wiem mama nigdy nie zostawia tak otwartych okien kiedy wychodzi z domu, przecież ktoś mógłby się wkraść, ale okej, przecież mogła raz zrobić wyjątek no nie? Bez zastanowienia zamknęłam okno żeby zimny podmuch z dworu więcej nie dostał się do domu. Jak na 11 rano jest naprawdę zimno. Oby w Los Angeles była lepsza pogoda. 

Leżałam rozwalona na kanapie w salonie, zajadałam sałatkę z kurczakiem i oglądałam swój ulubiony serial czyli "Faking it". Było jakoś po 13, a mój telefon po raz pierwszy dzisiaj zaczął dzwonić i to nie z byle jaką osoba na wyświetlaczu. 
-I tak cię zabiję, ale opowiadaj.- mruknęłam od razu do Kate zatrzymując nagrany program w telewizji.



              CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


czwartek, 30 czerwca 2016

2. Shadow and memories

-Więc- powiedziała Kate przeglądając kartkę z informacjami które musimy ująć w naszej pracy.- od czego zaczynamy?
-Nie mam pojęcia- odpowiedziałam zmieszanym głosem przeglądając po raz drugi podręcznik.
-Nie możemy po prostu pobrać już gotowej prezentacji z internetu?- zapytała nagle podnosząc się z łóżka.
Zaśmiałam się na wcale nie głupi pomysł przyjaciółki.
-To by było zbyt proste.- odpowiedziałam sięgając po laptopa.- ale zawsze można spróbować- dodałam z uśmiechem. Twarz blondynki od razu się rozpromieniła.
-Nie żartuj sobie Johnson- warknęła podchodząc do mnie.- zrobimy to?- zapytała z nadzieją w głosie, a ja momentalnie zaczęłam się śmiać.
-Owszem- powiedziałam wpisując tytuł naszej prezentacji w Google.
-Ja cię kocham normalnie- pisnęła radośnie Kate widząc jak pierwsze pliki już się pobierają.
-Obiecaj mi coś- powiedziałam wstając i odkładając laptopa na biurko. Przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco i również wstała.
-Że będą to najlepsze ferie w naszym życiu.- zaśmiałam się oczekując odpowiedzi która była jak najbardziej przewidywalna.
-Obiecuję!- krzyknęła radośnie blondynka przytulając mnie. Obie zaczęłyśmy się jednocześnie śmiać wzmacniając uścisk.
Nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły, a w nich stanął Mike.
-Natalie- powiedział cicho wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi. Kucnęłam na dywanie na naprzeciwko niego chcąc dowiedzieć się o co chodzi.
-Chyba ktoś jest w kuchni- wyszeptał z przerażeniem w głosie. Zamarłam. Przysięgam na Boga, że nigdy w życiu nie czułam tego co w tym momencie.
-Jesteś pewien?- wydukałam chwytając dłoń brata. On lekko skinął głową na "tak".
-Natalie co się dzieje?- zapytała nerwowo Kate kucając obok nas. Moje dłonie zaczęły drżeć, a serce bić w nienormalnie szybkim tempie.
-Ktoś jest na dole- odpowiedziałam na pytanie przyjaciółki i powoli wstałam z miejsca.
-Co ty robisz?!- pisnęła nagle rzucając się za mną.
-Jakoś nie mam w planach zostać okradziona w tej jakże cudowny wieczór!- starałam się mówić jak najciszej jednak przez emocje jakie mną zawładnęły było to bardzo trudne.
-I jaki masz plan niby? Powiesz żeby sobie stąd poszedł?- zakpiła.
-Jeśli będzie taka potrzeba- odpowiedziałam wywracając oczami.
-Mike zostań z Kate- rozkazałam zanim opuściłam pokój.- i najlepiej zgaście światło i błagam, uspokójcie się - dodałam jeszcze i jak najciszej umiałam otworzyłam drzwi. W całym domu panowała całkowita ciemność. Robiłam małe, powolne kroki w kierunku schodów która na szczęście albo w obecnej sytuacji na nieszczęście znajdowały się na lewo od mojego pokoju. Przysięgam, że czułam się jak z jakiegoś horroru.
O mało nie pisnęłam kiedy usłyszałam czyjeś głosy i szmery dobiegające jak Mike powiedział- z kuchni.
Odgłosy zaczęły stawać się coraz wyraźniejsze, a ja całkiem spanikowałam i kucnęłam przy małym stoliku który znajdował się tuż przy barierkach od schodów. Miałam idealny widok na drzwi wejściowe i jak się dobrze przyjrzałam, kawałek salonu, niestety kuchnia była po prawej stronie od salonu czyli musiałabym zejść po schodach, a takiego zamiaru na chwilę obecną nie miałam. To może się wydawać dziwne, ale nie zachowywali się jak prawdziwi złodzieje.
-Chyba za dużo wypiłam- usłyszałam nagle, a moja szczęka dosłownie uderzyła o podłogę.
-Mamo!?- krzyknęłam bez zastanowienia i ruszyłam w kierunku schodów. Chciało mi się płakać i śmiać jednocześnie.
-Natalie, hej- wydukała całkowicie pijana. Przez ciemność jaka w dalszym ciągu panowała w domu nie mogłam zobaczyć jej twarzy, ale wiedziałam, że nie wygląda za dobrze.
-Mamo, czy ty płaczesz?- zapytałam zaniepokojona podchodząc do kobiety. Szybko zapaliłam małe światełka które znajdowały się pod kuchennymi szafkami i usiadłam na jednym z krzeseł przy blacie. Chwyciłam chudą dłoń mamy spoglądając na nią.
-To nic takiego- odparła wzruszając ramionami.
-Wiesz, że możesz mi powiedzieć prawda? Ten facet cię zranił, zrobił ci coś?- zaczęłam zadawać pytania, a w mojej głowie powstawały najgorsze scenariusze randki mojej mamy.
-Niee- zaśmiała się cicho.- to wszystko z mojej inicjatywy.- dodała uśmiechając się pod nosem. Nic nie odpowiedziałam starając się uporządkować natłok myśli. Zsunęłam się z wysokiego krzesła i również zachęciłam do tego mamę. Jest już dosyć późno i powinna się położyć, nie wspominając już o tym, że jest strasznie pijana.
Weszłyśmy powoli po schodach na górę od razu kierując się do sypialni mamy. Jak najciszej mogłam otworzyłam drzwi i poprowadziłam kobietę w stronę jej łóżka.
-Kocham cię- wyszeptałam i nie czekając na jej odpowiedź wyszłam z pokoju zmykając drzwi. Wpuściłam powoli powietrze z płuc starając się jakoś opanować. Nie zaprzeczę- było to cholernie trudne. Przegryzłam dolną wargę i kręcąc lekko głową na boki ruszyłam w kierunku swojego pokoju, gdzie pewnie Mike i Kate czekali na mnie zniecierpliwieni.
-Spokojnie, to była tylko ma..- urwałam widząc przerażoną minę przyjaciółki.
-Kate- wydukałam podchodząc do nich powoli.- co się stało?
-Patrz- powiedział Mike wskazując palcem na balkon. Mój wzrok powędrował w tamtym kierunku i w mgnieniu oka na mojej skórze pojawiły się gęsia skórka. Ktoś tam jest. Ktoś do cholery stoi na moim pieprzonym balkonie! Przełknęłam narastającą gule w gardle. Nagle cokolwiek to było- zniknęło.
-Co to do chuja było!- krzyknęła totalnie przerażona Kate. Miałam taki mętlik w głowie, że nawet nie zwróciłam jej uwagi, że przeklnęła przy moim bracie.
-Nie mam pojęcia- wyszeptałam podchodząc szybkim krokiem do szklanych drzwi. Jak najszybciej mogłam zasłoniłam rolety po czym przetarłam dłońmi twarz. Ten dzień to jakiś jeden pieprzony żart. 


To była zdecydowanie najgorsza noc w moim życiu. Czułam, że nadal ktoś tam jest i mnie obserwuje. Jedyne co było w stanie dodać mi jakiejkolwiek motywacji to myśl o tym, że już jutro rozpoczynają się ferie. Zaczęłam się nawet codziennie modlić, żeby wszystko się udało, żeby to były najlepsze dwa tygodnie mojego życia, żeby nic się nie spieprzyło.
-Ciężka noc Johnson?- usłyszałam za sobą jak zwykle radosny głos przyjaciela.
-I to nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałam zamykając szafkę i właśnie w tym momencie cały korytarz wypełnił głośny i jakże irytujący dźwięk dzwonka. Totalnie z brakiem jakichkolwiek chęci do pójścia na pierwszą lekcję usiadłam na podłodze opierając się plecami o inne szafki.
-Pomóż mi- jęknęłam do Jasona który dalej stał w tym samym miejscu. Nie minęło nawet dziesięć sekund, a na korytarzu nie było nikogo oprócz oczywiście mnie i bruneta.
-Chcesz gdzieś iść?- zapytał nagle siadając obok mnie. Nie powiem, najchętniej to bym poszła gdziekolwiek byle tu nie musieć siedzieć, ale już jutro zakończenie semestru i... walić to. 
-W sumie to tak- odpowiedziałam. Bez większego rozmyślania nad tym czy to na pewno aby jest dobry pomysł, wstałam z miejsca spoglądając na przyjaciela który również wykonał tą samą czynność co ja po czym razem skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

-Jak dawno tu nas nie było- powiedziałam wysiadając z samochodu. Zamknęłam drzwi od strony pasażera i rozejrzałam się dookoła. Znajdowaliśmy się właśnie w miejscu do którego przychodziliśmy codziennie jak byliśmy jeszcze dziećmi no i oczywiście mieszkaliśmy na obrzeżach Phoenix,a nie w centrum. Tak trudno mi uwierzyć w to jak ten czas szybko zleciał. Przecież co dopiero mieliśmy siedem lat, a teraz już prawie dziewiętnaście... za niedługo kończymy szkołę, potem studia, praca i te wszystkie "dorosłe rzeczy". Tak bardzo chciałabym mieć ciągle chociażby szesnaście lat, może to też dlatego, że w ogóle nie mam pojęcia jak moje życie dalej się potoczy, na jaki kierunek studiów pójdę czy uda mi się zdobyć dobry zawód i o Boże tak się boję... 
-Pamiętasz?- z rozmyśleń wyrwał mnie uradowany głos Jasona. Spojrzałam w miejsce na jakie wskazywał, a na moje usta od razu wkradł się ogromny uśmiech.

-To na pewno bezpieczne?- zapytałam Jasona nadal nie do końca przekonana jego "genialnym pomysłem". 
-Dla pewności- odrzekł chwytając w dłoń linę przywieszoną na grubej gałęzi drzewa.- ja spróbuję pierwszy. 
-Jason, a co jeśli lina się zerwie?- zapytałam spoglądając w górę. 
-Trudno- odpowiedział śmiejąc się i włożył jedną nogę w pętlę przewiązaną na dole liny. Kiedy chciał już odepchnąć się od ziemi...
-Nie.- zatrzymałam go.
-Nat, spokojnie- powiedział najwidoczniej już zirytowany moją troską o niego. Poprawiłam swoją wysoką kitkę i stanęłam naprzeciwko przyjaciela. Uniosłam prawą nogę do góry i położyłam obok Jasona. Po jego minie mogłam stwierdzić, że nie za bardzo wiedział co chcę zrobić, ale kiedy odbiłam się lekko od ziemi i zawisłam w powietrzu mocno trzymając się liny od razu zaczął się śmiać, ale bez żadnego sprzeciwu zrobił to samo co ja. Zaczęliśmy powoli kołysać się w prawo i lewo w celu rozbujania naszej nowej "huśtawki". 
-Obiecaj mi coś- powiedziałam nagle. Jason spojrzał na mnie zaciekawiony. 
-Ta huśtawka będzie nasza tajemnicą.

-Nie potrafiłam bym zapomnieć- odpowiedziałam, a uśmiech dalej nie schodził mi z twarzy.- ale wiedz, że nigdy ci nie wybaczę jednej rzeczy- dodałam przegryzając dolną wargę.
-Jakiej?- zapytał i niespodziewanie zrobił kilka kroków w moją stronę na co ja zrobiłam odruchowo dwa kroki do tyłu. Przysięgam, że jeszcze parę kroków, a zaraz wpadnę plecami na drzwi od auta. Atmosfera między nami było dosyć napięta i strasznie dziwna, nawet nie wiem jak to określić, ale wiem, że nie powinno tak być i muszę coś z tym zrobić.
-Stop- powiedziałam nagle opierając się o samochód. Jason zrobił jeden, mały krok w przód i tyle w sumie wystarczyło żeby znajdować się dosłownie naprzeciwko mnie. Nasze klatki piersiowe praktycznie się ze sobą stykały, a jego spojrzenie...Kurwa nie. 
-Jason- mruknęłam podnosząc lekko do góry głowę żeby chociażby utrzymać z nim kontakt wzrokowy podczas gdy wypowiem te cholerne słowa.
-Wiesz, że t-aak nie może być- wydukałam. Oczywiście mam nadzieję, że mnie rozumiecie, Jason jest  jedną z najważniejszych i najwspanialszych osób w moim życiu tak na marginesie- jest też cholernie przystojny i pod żadnym pozorem nie dopuszczam nawet myśli, że mogę go stracić... Moje ciało przeszły dreszcze kiedy tylko jego dłoń pogładziła delikatnie mój policzek. Nie, nie, nie, tak nie może być. 
-Przepraszam- wyszeptałam zdejmując dłoń chłopaka z mojego policzka. Brunet zrobił krok w tył dając mi tym samym możliwość otworzenia drzwi od pojazdu i zajęcia w nim wcześniejszego miejsca. Po paru sekundach chłopak również wsiadł do samochodu. Bez słowa odpalił silnik i ruszył w stronę zapewne mojego domu. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie mogłam za cholerę pozwolić im wypłynąć. Uspokój się Natalie, wszystko będzie okej. 

Zanim się obejrzałam byliśmy już pod moim domem. Nie byłam pewna czy wypowiedziane przeze mnie słowa na pożegnanie jakoś poprawią nasze humory, więc postanowiłam wysiąść z auta bez słowa.
       Czemu wszystko musi zaczynać się komplikować przez wyjazdem? 


1. Mysterious boy

-Cholera- wymruczałam zaspanym głosem w poduszkę słysząc nagle przy swojej głowie ten nieznośny dźwięk budzika. Nienawidzę szkoły. Uniosłam lekko rękę i przeciągnęłam palcem po ekranie telefonu, żeby ponownie usłyszeć tą przyjemną ciszę. Niestety, mój spokój został szybko przerwany głośnym trzaskiem drzwi i nagłym bolesnym naskokiem na moje ciało.
-Mike!- wrzasnęłam spychając ze swoich pleców mojego jedenastoletniego brata.- idioto!- dodałam kiedy chłopak nie dawał za wygraną i ciągle próbował na mnie wejść. 
-Mama kazał mi cię obudzić żebyś znów nie zaspała do szkoły- powiedział radośnie kiedy zobaczył, że się poddałam i z powrotem ułożyłam się w wygodnej pozycji żeby zasnąć. 
-Źle się czuję- mruknęłam, powoli wypuszczając powietrze z płuc. Błagam niech on już sobie stąd pójdzie.  
-Kogo ty próbujesz oszukać Natalie?- zaśmiał się schodząc z moich pleców i gwałtownie ściągając ze mnie kołdrę. Chłodniejsze powietrze szybko spotkało się z moimi całkiem odkrytymi nogam co spowodowało gęsią skórkę na calutkim moim ciele. 
-Zabije cię- warknęłam. Momentalnie podniosłam się z łóżka i rzuciłam w stronę brata. Mike wiedząc, że nie żartuję w jednej chwili znalazł się przy drzwiach od mojego pokoju i z niego wybiegł. 
-I tak cię dorwę!- krzyknęłam za nim podchodząc do szafki i wyciągając z niej świeżą bieliznę i ubrania na dzisiejszy dzień. 
Jedne czego teraz potrzebowałam to szybkiego, orzeźwiającego prysznica i zakończenia tego dnia jak najprędzej. 


Oparłam głowę o szybę samochodu przymykając lekko powieki.
-I tak nie zatrzyma cię to przed pójściem do szkoły- powiedział Jason i zaparkował samochód na chyba jedynym wolnym miejscu przed szkołą.
-Daj pomarzyć- mruknęłam odpinając lewą ręką pas bezpieczeństwa. Brunet zrobił to samo i jednocześnie wysiedliśmy z samochodu. Pogoda była naprawdę świetna. Słońce tak świeciło, że byłam zmuszona założyć okulary.
-Żeby tylko taka pogoda była w Los Angeles- westchnął Jason opierając się tyłem o maskę czarnego Opla.
-Oj będzie- odrzekłam. Na samą myśl o naszym wyjeździe który odbędzie się za dwa dni, na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Już nie mogę się doczekać. 
-Hej Johnson!- usłyszałam nagły radosny krzyk za sobą. Obróciłam się wiedząc doskonale do kogo należy.
-Już myślałam, że odpuścisz pierwszą lekcję- zaśmiałam się i przytuliłam blondynkę.
-Chciałabym, ale mam umowę z mamą- powiedziała poprawiając swoją torbę.- zero opuszczania zajęć i zero jedynek do piątku, bo inaczej nie pojadę- uniosłam brwi ze zdziwienia. Skoro Kate od czasu zaplanowania wyjazdu jakiś miesiąc temu nie opuściła żadnej lekcji, a tym bardziej na dostała żadnej jedynki to musi jej naprawdę cholernie zależeć na tym wyjeździe. Kiedy już chciałam coś powiedzieć zadzwonił dzwonek oznaczający, że za pięć minut zaczną się lekcje.
-Lepiej chodźmy- powiedziała dziewczyna łapiąc mnie "za haczyk" i przy okazji ciągnąc za sobą naszego przyjaciela. Kiedy cały tłum uczniów zebrał się jednocześnie przy drzwiach wejściowych do budynku, my byliśmy zmuszeni czekać na samiutkim końcu. Świetnie. 
-Ja pierdole- wymruczał brunet powoli wypuszczając powietrze z płuc. To była zdecydowanie jedna z najgorszych cech tej szkoły, dobrze, że za rok już ją kończę.

-Wreszcie- powiedziała zirytowana Kate widząc, że po paru minutach jesteśmy kilka kroków od wejścia.
-To widzimy się na lunchu- powiedziałam do Jasona i razem z blondynką rzuciłyśmy się na schody prowadzące na pierwsze piętro budynku gdzie miałyśmy pierwszą lekcję czyli chemię. Dzięki Bogu, że większość zajęć spędzam z Kate.
-Kurwa- warknęłam nagle zatrzymując się na środku korytarza. Blondynka obróciła się spoglądając na mnie pytającym wzrokiem.- zapomniałam z szafki wziąć zeszytu, a muszę na dziś mieć to całe głupie zaległe zadanie- jęknęłam uderzając się otwartą dłonią w czoło . Boże jaka ze mnie idiotka...
-Dobra, idź szybko, a ja powiem, że musiałaś coś jeszcze załatwić w sekretariacie- rzuciła i nie czekając na moją odpowiedź szybkim krokiem ruszyła w kierunku klasy, ja zrobiłam oczywiście to samo, ale w przeciwną stronę.
Kiedy już dotarłam do swojej szafki szybko wpisałam cztery dobrze mi znane cyferki i otworzyłam ją od razu pośpiesznie szukając zeszytu.
-No dalej- mruknęłam do siebie przerzucając po kolei książki. Odetchnęłam z ulgą kiedy ujrzałam zeszyt na samym dnie szafki. Nawet nie sprawdzając czy dobrze zamknęłam metalowe drzwiczki, ruszyłam szybkim korkiem w kierunku klasy. Modliłam się tylko o to żeby pan McDaniels miał dobry humor i darował mi to prawie dziesięciominutowe spóźnienie.

-Mówię wam ludzie, to będzie coś zajebistego- powiedział podekscytowany Jason przegryzając frytkę.
-Nowe dupeczki co Roberts?- zapytała Miranda zabawnie poruszając brwiami. Wszyscy zaczęli się śmiać i gadać jakieś pierdoły, a ja siedziałam jak zamurowana patrząc się w jeden punkt za ogromnym oknem które oświetlało calutką, wielką stołówkę gdzie właśnie przebywaliśmy. Właściwie to mój wzrok spoczął na chłopaku. Sama nie wiem co w nim było takiego, że po prostu nie była w stanie przestać go obserwować. Stał sam opierając się o duży, czarny samochód paląc przy tym papierosa. Był ubrany cały na czarno co wyglądało trochę przerażająco? No bo błagam, kto wychodzi ubrany cały na czarno przy 40 stopniach?! Nagle chłopak zsunął z nosa swoje okulary przeciwsłoneczne i ugh przysięgam na Boga spojrzał się na mnie. Od razu jak tylko zobaczył, że się na niego gapie przyznaję bez bicia, że to robiłam uśmiechnął się szeroko i wyrzucił przed siebie już pewnie wypalonego papierosa. Przełknęłam gorączkowo ślinę i mocniej zacisnęłam obie dłonie na małej butelce wody.
-Natalie- usłyszałam cichy głos, ale w ogóle nie zareagowałam dalej byłam wpatrzona w Niego.
-Natalie!- moje imię zostało ponownie wypowiedziane, ale tym razem głośniej. Obróciłam gwałtownie głowę w bok i spojrzałam po kolei na każdego. Kate z Mirandą wyglądały na trochę wystraszone, a natomiast Jason z Adamem jak zwykle się śmiali.
-Co?- wydukałam uśmiechając się nerwowo.
-Wszystko okej?- zapytała Miranda łapiąc za moją rękę. Zignorowałam jej pytanie i obróciłam głowę żeby ponownie spojrzeć na tajemniczego chłopaka, ale go już nie było.
-Może coś brała- powiedział Adam na co wszyscy włącznie ze mną się zaśmiali.
-Jest dobrze- odpowiedziałam i wzięłam łyk wody. Nie zaprzeczę- to co się przed chwilą wydarzyło było naprawdę dziwne, biorąc pod uwagę to, że nigdy tego chłopaka tutaj nie widziałam i w sumie nie tylko ja, bo spojrzenia uczniów na parkingu wyrażały dokładnie to samo.
-Na pewno? Jakoś pięć minut temu siedziałaś bez ruchu i patrzałaś się Bóg wie gdzie- powiedziała Kate z lekką paniką w głosie.
-Na pewno, zamyśliłam się po prostu- mruknęłam wzruszając obojętnie ramionami. Kiedy Miranda uchyliła usta by coś powiedzieć całą stołówkę wypełnił jakże irytujący dźwięk dzwonka co niestety oznaczało koniec przerwy. Masa uczniów zaczęła zbierać się do drzwi głównych, więc nie chcąc powtarzać sytuacji z rana, również szybko wstaliśmy od stolika i udaliśmy się do wyjścia odkładając po drodze czerwone tacki z resztkami jedzenia. Jeszcze tylko dwie lekcje. 



-I jak wyglądam?- usłyszałam nagle podekscytowany głos mamy. Uniosłam głowę z nad telefonu i wyjęłam jedna słuchawkę z ucha. Spojrzałam na kobietę i do razu na moje usta wkradł się ogromny uśmiech.
-Ślicznie- odpowiedziałam przyglądając się czarnej, za kolana sukience.
-Na pewno mogę tak iść?- zapytała z lekką niepewności.
-Na sto procent- zaśmiałam się. Moja mama odkąd rozwiodła się z tatą praktycznie nigdzie nie wychodziła. Wiele razy namawiałam ją żeby w końcu z kimś się umówiła, a mówię od razu- kandydatów nie brakowało, więc dzisiejszy wieczór będzie jakimś pieprzonym przełomem.
-Nie stresuj się tak- parsknęłam śmiechem patrząc na przeglądającą się w lustrze kobietę.
-Łatwo ci mówić- odpowiedziała krzyżując ręce na piersiach. Sekundę po tym zadzwonił dzwonek do drzwi. Na twarzy mojej mamy do razu pojawiło się przerażenie.
-Trzymaj za mnie kciuki- powiedziała zakładając krótszy czarny płaszcz.
-Pod jednym warunkiem!- krzyknęłam zanim kobieta chwyciła za klamkę.- może przyjść do mnie Kate? Musimy zrobić prezentacje na geografie.- zapytałam modląc się w duchu żeby się zgodziła. Moje oceny też nie były jakieś zadowalające, więc do końca semestru musiałam udowodnić mamie, że z cała pewnością zasługuje na wyjazd do Los Angeles.
-Okej, pod warunkiem, że będzie piątka- odpowiedziała patrząc na mnie tym jej typowym spojrzeniem.
-No pewnie- powiedziałam podekscytowanym głosem.- kocham cię!- krzyknęłam jeszcze zanim kobieta całkowicie opuściłaby dom.
-Ja ciebie też Natalie- odpowiedziała z uśmiechem po czym usłyszałam tylko dźwięk zamykających się na klucz drzwi.
Od razu chwyciłam swój telefon w dłoń wybierając numer do przyjaciółki.

*     *     *

 Więc oto pierwszy rozdział na moim nowym blogu. Mam nadzieję, że osoby którego postanowiły go przeczytać chociaż trochę zostały zaciekawione i będą zaglądać tu częściej. 
Na razie to tyle, do następnego! 

p.s jeśli ktoś jest tu całkiem nowy to zostawiam linka do mojego wcześniejszego bloga - Druggie

Prolog + bohaterowie

To miały być najlepsze dwa tygodnie mojego życia. 
Najlepsze ferie.
 Najlepsze wspomnienia. 
To bardzo zabawne jak i przerażające ile w ciągu nawet kilku sekund może się zmienić. 
Gdybym tylko wiedziała, że widzę ich po raz ostatni.... 

                                             Rodzice mieli racje- obcym się NIE ufa. 































Natalie Johnson .18. Phoenix   
























 Justin Bieber .24. Chicago