czwartek, 1 września 2016

5. Justin

Strasznie przepraszam za brak rozdziałów, postaram się to zmienić...

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Szłam i szłam. Trwało to już chyba z dobre piętnaście minut. Przyznam, że po pięciu zapomniałam, po co tak właściwie opuściłam parking i chłopaków.
-Pieprzyć to- mruknęłam nagle sama do siebie. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam z powrotem pod hotel. Po chwili w tylnej kieszonce spodni poczułam mocne wibracje. Wyjęłam telefon z kieszonki patrząc na wyświetlacz. Jason. Dzięki Bogu. 
-Co jest?- powiedziałam przykładając czarnego iphon'a do ucha.
-Możesz już wracać, dziewczyny znalazły motel parę przecznic stąd.- odpowiedział i od razu się rozłączył. Prychnęłam cicho pod nosem i schowałam telefon na wcześniejsze miejsce kontynuując drogę powrotna. Kiedy znajdowałam się już na zakręcie, gdzie tuż za nim znajdował się parking, mój telefon ponownie zaczął wibrować. Wyciągnęłam go i nawet nie patrząc kto dzwoni no bo kto inny mógłby do mnie dzwonić o pierwszej w nocy? odebrałam.
-Już idę- warknęłam. Cisza.
-Halo?- zapytałam. Znów cisza. Odsunęłam telefon od ucha zerkając kto dzwoni, bo szczerze teraz to miałam wątpliwości.
-Kto tam?- zapytałam po chwili widząc na wyświetlaczu "Nieznany". Po paru sekundach usłyszałam tylko dziwny szum i dźwięk zakończonego połączenia. Zmrużyłam lekko oczy w dalszym ciągu trzymając komórkę w dłoni. Skłamałabym jeśli powiedziałabym teraz, że wcale się nie przestraszyłam.
Przestraszyłam się i to bardzo. 



                                                            Justin's POV

-I co?- zapytałem nerwowo stukając palcami o deskę rozdzielcza w samochodzie.
-Czekaj chwilę- odpowiedział Zayn. Wypuściłem nerwowo powietrze z płuc i zacisnąłem dłonie w pięści.
-Mam- mruknął nagle obracając w moją stronę laptopa. Uśmiechnąłem się szeroko widząc dokładny adres gdzie znajdowała się mój cel.
-Idealnie- wyszeptałem odpalając samochód.
-Na pewno chcesz to zrobić?- zapytał nagle Zayn. Spojrzałem na niego ukradkiem.
-Nie mam wyboru- odparłem dociskając pedał gazu.


                                                            Natalie's POV 


-A pamiętacie jak Adam założył się z Jasonem, że przyjdzie do szkoły w samych bokserkach?- pisnęłam radośnie przypominając sobie jedną z najśmieszniejszych sytuacji która miała miejsce jak chodziliśmy do podstawówki.
-Tak!- krzyknęłam roześmiana Kate.- Jak na dwunastolatka miałeś niezłą klatę- powiedziała biorąc łyk piwa. Każdy nagle wybuchnął śmiechem.
-Proszę cię- zaczęłam spoglądając na blondynkę.- nic tam nie było!- dokończyłam łapiąc za rękę Jasona.
-No i dalej nic nie ma- dodał Adam spoglądając na lekko wkurzonego bruneta. Zazwyczaj nasze wspólne picie alkoholu kończy się wspominaniem starych lat i śmianiem się z Jasona. To nie ma być jakieś niemiłe, ale tak naprawdę to właśnie on ma najbardziej przypałowe i najzabawniejsze historie. Spojrzałam na każdego po kolei. Nikomu uśmiech nie schodził z twarzy i to właśnie kocham najbardziej na świecie, przebywać z ludźmi z którymi mam najwspanialsze jak i te niezbyt radosne wspomnienia, ale wiesz, że zawsze możesz na nich liczyć i nigdy cię nie opuszczą.
-Chyba powinniśmy już się położyć- zaczął Adam wstając z krzesła.- jeśli chcemy mieć siłę na jutrzejsze zwiedzanie- dodał z uśmiechem spoglądając na mnie i Mirandę. Doskonale wie jak bardzo akurat my we dwie nienawidzimy chodzić i zwiedzać.
-Nie ma mowy!- zaprotestowała Miranda.- ja jutro wybieram się na plaże!- motel jaki znalazły dziewczyny był całkiem niezły i tu też mam na myśli pieniądze które wydaliśmy na pięcioosobowy pokój plus duży, oświetlony taras na którym obecnie się znajdujemy, niestety minusem było to, że łazienka nie znajdowała się w pokoju tylko na samiutkim końcu długiego korytarza.
-Ja z tobą- powiedziałam do brunetki całkowicie popierając jej genialny pomysł na spędzenie pierwszego dnia na piaszczystej plaży w Los Angeles. 
-No co wy- zaczął Jason zabierając z małego, szklanego stoliczka puste butelki po jabłkowym Somersby.- nie będziemy siedzieć całe dwa tygodnie na plaży!- jęknął spoglądając raz na mnie raz na Mirandę.
-Obyś się nie zdziwił!- wtrąciła Kate ze śmiechem biorąc ostatni łyk piwa.



Leżałam na jednym z leżaków poustawianych wzdłuż wybrzeża nie mogąc nacieszyć się wspaniałą pogoda, a przede wszystkim widokiem.
-Proszę- usłyszałam nagle męski głos tuż przy swoim uchu. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Dziękuję bardzo- powiedziałam odbierając od Jasona swojego kolorowego drinka.
-Co tak długo ci to zajęło?- zapytała Kate również odbierając swoje zamówienie od bruneta.
-A jak myślisz?- odpowiedział uśmiechając się łobuzersko.
-Jesteś okropny!- pisnęła blondynka zdejmując z nosa czarne, przeciwsłoneczne okulary.
-Odezwała się- odparł ze śmiechem Jason.- ta niewinna, która jęczy jak najgłośniej potrafi, żeby dać każdemu do zrozumienia, że posuwa ją w kiblu "największe ciacho w szkole"- dodał posyłając dziewczynie sztuczno- chytry uśmieszek. Tak, to idealnie określenie. 
-Uuu- zabuczałam.- to był cios poniżej pasa Roberts.
-Spierdalaj- mruknęła nagle niezadowolona Kate w stronę chłopaka i chwyciła w usta kolorową słomkę żeby się napić. Posłałam przyjacielowi niezadowoloną minę i również skosztowałam drinka. A i jeśli chodzi o nich to spokojnie, u nich to norma. 

-Gdzie Miranda i Adam tak w ogóle?- zapytałam po jakimś czasie przerywając ciszę panującą między naszą trójką. Kate obróciła głowę do tylu patrząc w stronę dużego, drewnianego baru rozstawionego przed ogromną plażową restauracją.
-Chyba z kimś gadają- odparła przyjaciółka wracając do wcześniejszej pozycji. Coś mnie podkusiło żeby również spojrzeć w tamtym kierunku i mogę stwierdzić, że tego pożałowałam.
-O ja pierdole!- zdołałam usłyszeć tylko męski krzyk z daleka i koniec. Kompletna pustka.


-Serio przepraszam blondi, przecież nie zrobiłem tego specjalnie- powoli do mojej głowy zaczęły docierać jakiekolwiek dźwięki.
-Nie przepraszaj mnie tylko Natalie!- warknęła wściekle jakaś dziewczyna. Trzask drzwi. Znowu cisza.
Uchyliłam powoli powieki. Zrobiłam to bez najmniejszego problemu ponieważ w pokoju panował półmrok.
-Hej- usłyszałam obcy i w dodatku męski głos. Gwałtownie podniosłam się do góry od razu żałując swojego nagłego ruchu. Moja czaszka dosłownie zaczęła płonąć.
-Ej spokojnie- ponownie ten sam dziwnie intrygujący mnie głos dotarł do moich uszu, a ja kompletnie nie wiedząc co się dzieje chwyciłam jego dłoń którą wystawił w moim kierunku.
-Co się stało?- wychrypiałam zakłopotana.
-Szczerze?- zapytał.
-Nie, okłam mnie.- odrzekłam szeptem dalej trzymając dłoń nieznajomego. Z jego ust wydobył się cichy chichot na którego dźwięk dostałam gęsiej skórki. Co jest z tobą nie tak dziewczyno? 
-Dostałaś piłką w twarz- odpowiedział nie powstrzymując tym razem głośniejszego śmiechu. Moja ręka momentalnie powędrowała na mój nos.
-Spokojnie, jest cały- powiedział widocznie wiedząc co w tej chwili chodzi mi po głowie.
-Chcę się zobaczyć- odparłam czując, że to niemożliwe żebym wyszła z tej całej sytuacji bez żadnych uszkodzeń.
-Serio, nic ci się nie stało oprócz siniaka na policzku, ale powinnaś teraz leżeć i...- nie dałam mu dokończyć ponieważ na te trzy słowa od razu zerwałam się z łóżka i rzuciłam się pędem w stronę łazienki. Kiedy już miałam otworzyć drzwi, tajemniczy sprawca pewnie ogromnego siniaka na moim policzku odciągnął mnie od nich i odstawił na bok blokując mi  tym samym drogę do łazienki. To wszystko stało się tak szybko, że nawet nie zorientowałam się, że dzieli nas parę centymetrów, a jego dłonie znajdują się na mojej talii.
-Nie rób tego na razie- powiedział patrząc na mnie dziwnym spojrzeniem.
-Dlaczego?- wydukałam wyrywając się z jego objęć. Szatyn zaśmiał się.
-Bo znam laski takie jak ty i z całą pewnością zaczęłabyś panikować, a mi nie chce się tego wysłuchiwać.- mruknął krzyżując ręce na klatce.
-W takim razie wyjdź- warknęłam również krzyżując ręce na klatce nie spuszczając wzroku z chłopaka.
-Okej, ale najpierw muszę cię przeprosić- powiedział jakby od niechcenia również nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Więc na co czekasz?- nie wiem czemu, ale jego obecność zaczęła mnie już irytować.
-Może pójdziesz ze mną w piątek na imprezę?- wypalił kompletnie zmieniając temat.- tam przeproszę- dodał uśmiechając się. Przełknęłam narastającą gule w gardle. Żeby nie było, nie stresuje mnie pójście z nieznajomym chłopakiem na imprezę, to już przerabiałam wiele razy, ale w Nim.. w Nim było coś co wysyłało do mojego mózgu ostrzegające sygnały, ale jak zwykle to zignorowałam.
-Niech ci będzie...
-Justin- wtrącił, jakby wiedział, że chcę użyć jego imienia.
-Niech ci będzie Justin- powtórzyłam posyłając szatynowi nikły uśmiech. A tak między nami, był naprawdę cholernie przystojny. 




2 komentarze:

  1. https://mylipsaresealedjbff.blogspot.de/
    Zapraszam na tłumaczenie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Z przykrością muszę poinformować, ale Twoje ff zostało usunięte ze spisu JBFFPL, z powodu braku aktywności na blogu od min. 3 miesięcy.

    Pozdrawiam

    http://justinbieberfanfictionpl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń